Swego czasu zaczytywałam się w romansach. I uwielbiałam to! Krótsze, dłuższe, medyczne, historyczne, z prawnikami… Bez znaczenia. Grunt, że były w nich wybuchy miłości i namiętności. Problem w tym, że ten gatunek jest dość schematyczny, ponieważ para poznaje się, jedna strona się zakochuje, druga niekoniecznie, potem jednak są razem, następnie się kłócą, po czym się godzą. W zasadzie ciężko wymyślić w romansach coś nowego. Ale czy to źle? Niekoniecznie. Czasem jest nam, czytelnikom, potrzebna książka z z góry ustalonym szczęśliwym zakończeniem. Przyznajmy też uczciwie, że romans nie należy do zbyt ambitnego gatunku i w zasadzie to oczekujemy lekkiej lektury, która nie przeciąży nam umysłu zbędnymi intrygami czy zagadkami.
Virgin River jest miasteczkiem pośrodku niczego, otoczonym
drzewami i pozbawionym problemów wielkich metropolii. Jednak od czasu do czasu trafiają
do niego osoby potrzebujące chwili wytchnienia od codzienności, bądź… co gorsza…
uciekające przed czymś. Paige Lassiter umknęła z Los Angeles pobita i obolała
wraz z synem przed mężem psychopatą. Zamieszkała w pokoju gościnnym przy barze
prowadzonym przez Jacka i Proboszcza (Johna), pomaga w kuchni i pracuje jako
kelnerka. Paige za namową Johna rozpoczyna walkę o siebie i syna. Czy odnajdzie
w Virgin River swoje miejsce na ziemi? Czy uda jej się na zawsze uwolnić od
toksycznego męża? Czy znajdzie nową miłość?
W wstępie wspominałam, że jedną z wad romansów jest
schematyczność. W książce Robyn Carr nie możemy na nią narzekać. W zasadzie to
co chwilę dzieje się coś niespodziewanego i wpływającego na dalszy przebieg
akcji. Jeżeli spodziewacie się, że od pierwszych stron będziecie wiedzieć, jak
ta historia się zakończy to możecie być w dość sporym szoku, jeśli się okaże,
że nie mieliście racji. Robyn Carr wymyśliła kilka takich wątków, które mogą
bardzo mocno pozytywnie zaskoczyć.
Jednym z głównych bohaterów tej części serii Virgin River
jest John Middelton, przez szersze grono zwany Proboszczem. John jest byłym Marines,
który szukał spokoju po przejściu na wojskową emeryturę. „Kłopoty w raju”
przybliżają nam jego dzieciństwo i młodość, a także wyjaśniają historię
nadanego mu Przezwiska. Johna polubiłam już podczas lektury pierwszej części i
cieszę się, że mógł dojść do głosu w drugim tomie serii.
Przykro mi stwierdzić, że minusy przeważają nad plusami.
Historię, którą napisała Robyn Carr czytałoby się znacznie lepiej, gdyby nie
wpadki w kwestii tłumaczenia czy korekty. Szkoda. Jeśli jednak macie ochotę na
coś lekkiego, ale jednak z dreszczykiem emocji to polecam „Kłopoty w raju”.
Jeśli przymkniecie oko na niedociągnięcia to z pewnością spędzicie kilka miłych
chwil w Virgin River.
Ocena: 4/10
Liczba stron: 384
Cykl: Virgin River
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz