grudnia 01, 2021

[9/2021] Podsumowanie

[9/2021] Podsumowanie

grudnia 01, 2021

[9/2021] Podsumowanie

Cześć!

Dziś przychodzę do Was z podsumowaniem września, października i listopada, oraz moimi planami czytelniczymi na grudzień :)

Na pierwszy ogień pójdą stosiki z książkami, które przywędrowały do mojego domu. Wiem, obiecywałam, że nie będę niczego kupować, ale jak się powstrzymać, kiedy książki, które kiedyś się chciało, a teraz są po kilka złotych? No ciężko. O błędzie Empiku z sierpnia, dzięki któremu w listopadzie otrzymałam bon na 130 zł do wykorzystania to nawet nie wspomnę 😁

STOSIKI

ZAKUPY Z WRZEŚNIA

W ogóle to muszę powiedzieć, że wydawało mi się, że powyższe książki zostały kupione w październiku, a okazuje się, że jeszcze we wrześniu. Jak ten czas szybko ucieka...

ZAKUPY Z PAŹDZIERNIKA


Ha, nie było!

ZAKUPY Z LISTOPADA


Moje empikowe zamówienie. Nie mogłam się powstrzymać przed zakupem tych pięknych wydań Agathy Christie, chociaż przyznaję (ze wstydem), że nie czytałam jeszcze ani jednej jej książki. Mam jednak wrażenie, że nie będzie ono zbyt trwałe, wystarczy, że będą stały ściśnięte na półce i ktoś raz albo dwa spróbuje je wyciągnąć to szybko się porysują okładki. Jeśli czytaliście coś Christie to dajcie znać, czy mogę je czytać nie po kolei :)


Zakon Feniksa mam już na swojej półce, ale w miękkiej oprawie i w związku z tym, że to wydanie zostało już przeczytane co najmniej trzydzieści razy, to się rozpadło na części (włącznie z rozerwanym grzbietem i latającymi kartkami). Za dyszkę upolowałam wydanie w twardej oprawie, więc teraz mam dwa. Ale tamtego nie wyrzucę!

WRAP-UP

PRZECZYTANE WE WRZEŚNIU
  • Pamiętnik księżniczki 8: Księżniczka w rozpaczy - Meg Cabot
  • Pamiętnik księżniczki 9: Księżniczka Mia - Meg Cabot
  • Pamiętnik księżniczki 10: Pożegnanie księżniczki - Meg Cabot
  • Próby ognia - James Dashner
  • Tkając świt - Elizabeth Lim
  • Drużyna Pierścienia - J.R.R. Tolkien

PRZECZYTANE W PAŹDZIERNIKU
  • Lek na śmierć - James Dashner
  • Ostre przedmioty - Gillian Flynn
  • Opowieść Podręcznej - Margaret Atwood
  • Chór Świtu - Samantha Shannon
  • Dziewczyna z konbini - Sayaka Murata
  • Przebudzeni - Colleen Houck
  • Trzynasta opowieść - Diane Setterfield
  • Caravelle. Przygody w Afryce - Teresa Gianolio-Ruszniak
  • Naondel. Kroniki Czerwonego Klasztoru - Maria Turtschaninoff

PRZECZYTANE W LISTOPADZIE
  • Córka króla piratów - Tricia Levenseller
  • Mężczyzna, który gonił swój cień - David Lagercrantz
  • Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci - Jacek Hołub
  • Wróć przed zmrokiem - Riley Sager
  • Agencja Przypadków Niezwykłych - Andrzej Żak
  • Michał Anioł - Łukasz Zygmunt Knyziak
  • Republika Smoka - Rebecca F. Kuang
  • Książę mgły - Carlor Ruiz Zafón

Kurcze, myślałam, że będę podsumowywać tylko październik i listopad, a tu okazało się, że o uwagę dopominał się jeszcze wrzesień. Trochę tych książek było, jedne lepsze, inne gorsze, ale... i tak było fajnie :)

THE END OF THE YEAR BOOKTAG

Trzy książki/serie, które chciałbyś skończyć jeszcze w tym roku?

Do Metra 2033 robię już trzecie podejście i pochopnie założyłam się ze znajomym, że do 22.02.2022r. przeczytam całą trylogię. Myślałam, że będzie łatwiej, a na razie okropnie mnie nudzi. Mam nadzieję, że w końcu się rozkręci. Nawet robię drobne oszustwo, ponieważ zaczęłam słuchać audiobooka, który wydaje bardziej znośny 😑

Bardzo chciałabym dokończyć Royal Wedding i poznać historię księżniczki Mii do końca, ale jest to moja pierwsza książka po angielsku i idzie mi raczej wolno. O ile książki w ojczystym języku czyta się tak, że nie skupia się na każdym słowie to po angielsku jednak na każde zwraca się uwagę.

Republika Smoka... W listopadzie przeczytałam drugi tom tej trylogii i stwierdziłam, że nie mogę robić dużych przerw między tego typu historiami, bo są zawiłe i po kilku miesiącach mogę niewiele z nich pamiętać. Do Ostatniej części trylogii Wojen makowych muszę podejść wcześniej. Mam nadzieję, że zmierzę się z tą cegiełką w grudniu i że mi się spodoba :)

Książki, które przeniosą mnie z jesieni w grudzień



Chyba jestem jedyną osobą, która nie zna historii dziadka do orzechów :) Zima jest też czasem, kiedy mam ochotę przeczytać jakiś przyjemny, zimowo-świąteczny romans.

Premiera 2021, na którą czekam 

Nie ma takiej :)

Książki, które chcę przeczytać w grudniu 


Książki, o których myślę, że zostaną moimi ulubionymi 


 
Czytelnicze plany na 2022

W duchu sobie marzę, że przeczytam sto książek, ale nie będę się biczować, jeśli to się nie uda, a cieszyć się będę, jeżeli uda się więcej :) Myślę też sobie, że chciałabym przeczytać połowę nieprzeczytanych książek, które mam na swoich półkach. Pewnie dobrze wiecie, że kupować jest prościej, niż czytać 😁

Macie jakieś plany na grudzień i 2022 rok? Podzielcie się w komentarzu!

listopada 28, 2021

#46 Córka króla piratów - Tricia Levenseller

#46 Córka króla piratów - Tricia Levenseller

listopada 28, 2021

#46 Córka króla piratów - Tricia Levenseller

     Brakuje mi czytania paranormal romance. Problem z tym, że to już chyba nie do końca jest gatunek dla mnie, więc chyba lepiej powiedzieć by było, że brakuje mi tego uczucia, które kiedyś towarzyszyło mi czytaniu romansów z wątkiem np. wampirów czy wilkołaków. Czyli ekscytacji, ciekawości, jak to się wszystko skończy, no i tego napięcia, czy bohaterowie będą ze sobą czy nie (chociaż wiadomo było, że będą). W każdym razie co jakiś czas lubię sięgnąć po książkę, która wymaga mniej skupienia i tym razem trafiło na lekturę związaną z piratami i... syrenami.


"Każdy ma tajemnice. Wszyscy zbyt byśmy się odsłaniali, gdybyśmy nie byli w stanie zatrzymać pewnych informacji dla siebie."

    Alosa jest piratem, została wysłana na misję odnalezienia mapy. Nie byle jakiej mapy, bowiem prowadzi ona do największego skarbu, jaki można sobie wyobrazić. Córka króla piratów zostaje pojmana przez konkurencyjną załogę. Tak się składa, że kapitanem statku jest mężczyzna, który w swoim posiadaniu ma fragment mapy, której dziewczyna poszukuje. Niestety, w znalezieniu mapy przeszkadza jej przystojny i inteligentny pierwszy oficer - Riden. 

    Uwielbiałam kiedyś Piratów z Karaibów. Co prawda tylko do trzeciej części, bo potem filmy straciły "to coś", co w sobie miały. W każdym razie "Córka króla piratów" reklamowana jest zdaniem Anny Banks brzmiącym "W końcu mamy Panią Jack Sparrow!". Czy to ma coś wspólnego z prawdą? I tak i nie, ponieważ nic nie jest w stanie przebić postaci zagranej przez Johnny'ego Deppa. Jednak główna bohaterka jest nie najgorzej wykreowaną postacią, którą da się lubić. W ogóle postacie są całkiem przyjemne w odbiorze. Chociaż muszę przyznać, że wolałabym, gdyby bohaterowie byli starsi. Jakoś ciężko mi wyobrazić sobie siedemnastolatkę zabijającą z zimną krwią i "niepogardzającą butelczyną rumu". Gdyby Alosa miała np. 25 lat brzmiałoby to zupełnie inaczej. 

    Wątek romantyczny jest. Podoba mi się to, że nie jest zbyt nachalny, główna bohaterka nie marzy wiecznie o jego pięknych oczach itp. Miło się to czytało, zwłaszcza, że kiedyś głównie na takich opisach bazowały paranormalne romanse, a wojny itp. były tylko w tle. 

    Podoba mi się to, że autorka wybrała sobie motyw syren i piratów. Mam wrażenie, że nie jest to często wybierany wątek, więc poczułam pewien powiew świeżości. Jestem ciekawa (i mam na to nadzieję), czy pojawi się więcej książek, które obejmują piratów. Chętnie zapoznałabym się z nimi. Z pewnością zapoznam się z drugim tomem napisanym przez Tricię Levenseller.

    Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę osobom, które chcą poczuć coś nowego w książkowym świecie i jednocześnie szukają czegoś lekkiego, co nie zmusza człowieka do główkowania i rozwiązywania zagadek. Przez tę książkę płynie się niczym przez spokojne morze. Czasem zdarzy się jakaś większa fala, czasem oglądamy skaczące sobie delfiny, a czasem uciekamy przed rekinem.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 296
Cykl: Córka króla piratów

Córka króla piratów | Córka królowej oceanu

listopada 09, 2021

#45 Piekarnia Czarodzieja - Byeong‑mo Gu

#45 Piekarnia Czarodzieja - Byeong‑mo Gu

listopada 09, 2021

#45 Piekarnia Czarodzieja - Byeong‑mo Gu

    Nie lubię kłamać. I nie będę. Przyznaję się - jestem okładkową sroką. Staram się nie nie oceniać książki po umiejętnościach grafika, jednak umówmy się - chętniej sięgniemy po coś, co przyciąga nasz wzrok. Okładka Piekarni Czarodzieja spodobała mi się od pierwszego wejrzenia, dodatkowo bardzo chcę poszerzać swoje horyzonty czytelnicze (co wychodzi różnie, ale staram się!), więc dodając jedno do drugiego wyszło mi, że tę książkę muszę przeczytać. Pozytywne opinie płynące zewsząd tylko tę chęć potęgowały.

"Dlaczego ludzie uczucia nie mogą się rozpuścić jak sól w gorącej wodzie? U niektórych puszka tuńczyka ma dłuższy termin niż emocje. Nagle zdałem sobie sprawę, że sól się rozpuszcza, ale nie znika. Bez siłowego oddzielenia pozostanie w wodzie na zawsze."
    Główny bohater w swoim nastoletnim życiu był wielokrotnie odrzucany. Najpierw został porzucony przez matkę, później szykanowany w szkole ze względu na problem z jąkaniem, w domu też nie miał łatwych kontaktów z ojcem. Pewnego dnia zostaje zmuszony do ucieczki z domu. I ucieka do pobliskiej całodobowej piekarni. Nie jest to byle jaka piekarnia, a prowadzona przez Czarodzieja.

    W książce Byeong‑mo Gu magia istnieje, ale nie jest to taka przyjazna magia, którą znamy chociażby z Harry'ego Pottera, nie ma też różdżek i efektownych transmutacji. W piekarni Czarodzieja są wypiekane wyroby, których zjedzenie może kogoś skrzywdzić na wielu różnych płaszczyznach, a także cofnąć czas. Każdy wypiek swoim opisem wskazuje konsekwencje, które mogą zostać wywołane jego spożyciem, a mimo to znajdują kupca. Często klienci, pomimo wielu ostrzeżeń, mają pretensje do piekarza, jakby siłą nakazywał im wykorzystanie magicznej mocy ciastka.

    Jest to krótka książka, ale na trochę ponad dwustu stronach zostało zawartych bardzo wiele treści. Problem porzucenia, radzenia sobie z społeczeństwem, które nie akceptuje zaburzeń mowy, a także kwestię wykorzystywania seksualnego. Magia istnieje w tle i nie ona jest najważniejszym punktem programu. Wszystkie te elementy tworzą mieszankę, którą nie do końca łatwo jest przyjąć, dlatego nie jest to książka dla wszystkich. Z pewnością nie jest to książka dla najmłodszych dzieci i nie rekomendowałabym kupienia jej komuś poniżej piętnastego roku życia.

    Nie mogę powiedzieć, że dobrze się bawiłam podczas lektury, bo tak jak już wspominałam, ta książka zawiera w sobie pełno ciężkich sytuacji, które mogą wytrącić człowieka z równowagi. Ale cieszę się, że przeczytałam tę książkę, jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Dodatkową rzeczą, która zachęca do lektury jest to, że możemy wybrać sobie jedno z dwóch wariantów zakończenia, co jest zabiegiem rzadko spotykanym w książkach. Polecam.

Ocena: 7/10
Liczba stron: 220

listopada 08, 2021

Kilka słów wytłumaczenia

Kilka słów wytłumaczenia

listopada 08, 2021

Kilka słów wytłumaczenia

Cześć!
Dawno mnie tu nie było i już tłumaczę dlaczego. 


Nieksiążkowe zdjęcie dla uwagi :D 

W sierpniu (we własne urodziny na dodatek) dostałam wypowiedzenie umowy najmu mieszkania. Co sprawiło, że musiałam jak najszybciej znaleźć sobie nowe lokum, co na obecnym runku mieszkaniowym nie jest najprostsze. Przyznam, że lekko mnie to wybiło z rytmu zarówno czytelniczego jak i blogerskiego. 
Od kilku dni jestem w nowym lokum i... rozchorowałam się. Ogólnie jest już lepiej, więc myślę, że w listopadzie wrócę do pisania :)

Cóż, mam trochę zaległych recenzji do napisania i szczerze powiedziawszy to chyba nie będę ich na szybko nadrabiała. Może postaram się gdzieś coś pojedynczego napisać, ale nic na siłę. Na razie skupię się na pisaniu o aktualnie przeczytanych książkach.

A co u Was? Mam nadzieję, że wszystko świetnie! :) 

#44 Wszystkie nasze obietnice - Colleen Hoover

#44 Wszystkie nasze obietnice - Colleen Hoover

listopada 08, 2021

#44 Wszystkie nasze obietnice - Colleen Hoover

     Nie minęło wiele czasu, odkąd skończyłam czytać poprzednią książkę Coleen Hoover a sięgnęłam po następną. Nie spodziewałam się, że aż tak bardzo spodoba mi się jej styl pisania, a tu proszę. Zostało jeszcze kilka miesięcy do końca roku i myślę, że jeszcze kilka książek, które wyszły spod pióra tej autorki trafi w moje ręce. Przyznam się, że nawet nie czytam opisów jej książek, bo mam w głowie jakieś dziwne przekonanie, że o czymkolwiek by były to i tak z zainteresowaniem je przeczytam. Jestem tylko ciekawa, czy któraś podniesie poprzeczkę, jaką postawiła książka "It ends with us". 


"To zabawne, że można być z kimś tak szczęśliwym i kochać go tak bardzo, że pojawia się w człowieku ukryty lęk, którego wcześniej się nie znało. Lęk przed utratą tej osoby. Lęk, że ta osoba będzie cierpieć."

    Quinn i Graham poznali się w najgorszym możliwym momencie, ale jak mówi pewne przysłowie "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Połączyła ich ogromna miłość, jednak... kilka lat nieudanych prób powiększenia rodziny zbiera swoje żniwo. Czy Quinn i Graham przetrwają ciężki czas? Czy lepiej będzie poszukać szczęścia gdzie indziej?

    W książce przeplatają się dwa okresy. Pierwszy, w którym opisany jest początek znajomości Grahama i Quinn, rodzącą się między nimi miłość, latające motyle i fantastyczny seks. Drugi opowiada o kłopotach między małżonkami, walce z niepłodnością, problemach z komunikacją i próbach ratowania związku. Obie te części wywołują różne rodzaje emocji, od rozbawienia przez wkurzenie do rozpaczy. Przyznam, że definitywnie wolałam tę bajkową część o wielkiej miłości, a okres, w którym opisywane było powoli rozpadające się małżeństwo raczej mnie wkurzał. Podejrzewam, że był to celowy zabieg autorki, żeby czytelnik zastanawiał się, czy Quinn i Graham pogodzą się czy raczej rozstaną.

    Przez 3/4 książki miałam ochotę potrząsnąć Quinn. Irytowała mnie strasznie swoim zachowaniem i wyszukiwaniem w sobie wad, które sprawiają, że nie może urodzić dziecka. Za każdym razem, kiedy po raz kolejny wałkowała ten temat myślałam sobie, że powinna szybko udać się do terapeuty i przepracować problem w swojej głowie. Za to Graham... Uwielbiałam go, chociaż autorka dość mocno wyidealizowała jego postać. Stworzyła go takim mężczyzną, jakiego chciałaby większość kobiet, co w prawdziwym życiu raczej nie jest możliwe. Jednak nawet i Graham pokazał w pewnym momencie rogi. Jednak żeby się dowiedzieć kiedy i dlaczego - musicie przeczytać książkę.

    Coleen Hoover w swoich książkach porusza różne tematy - przemoc domową, walkę z niepłodnością, proces wybaczania, a przy tym potrafi wywoływać we mnie huśtawkę emocji. Fakt faktem odkryłam tę autorkę dopiero w tym roku, choć popularna jest już od kilku dobrych lat, ale mogę definitywnie stwierdzić, że jeszcze nie raz i nie dwa sięgnę po coś, co wyszło spod jej pióra. Już od dawna nikt nie wzbudza we mnie podobnych emocji*. 

    Jeśli szukacie czegoś, co zapewni Wam jednocześnie rozrywkę i poruszy pewne struny w Waszych duszach - już nie musicie szukać, wystarczy, że sięgniecie po dowolną książkę Colleen Hoover. Polecam. 

Ocena: 7/10
Liczba stron: 296

września 15, 2021

#43 Pod kluczem - Ruth Ware

#43 Pod kluczem - Ruth Ware

września 15, 2021

#43 Pod kluczem - Ruth Ware

    Od niedawna na moją półkę trafiają coraz częściej kryminały, co pociągnęło za sobą taką rzecz, że zaczęłam otwierać się również na inny gatunek, czyli thriller. Niewiele ich w życiu przeczytałam i byłam całkiem ciekawa, jak będę odbierać tego typu książki. Gdzieś kilkakrotnie przewinęła mi się okładka książki Ruth Ware połączona z pozytywną opinią. Stwierdziłam, że warto spróbować i przeczytałam.

"Ale każdy może sobie ponarzekać, prawda? Wszyscy muszą znaleźć jakieś ujście, bo inaczej można wybuchnąć z frustracji."

    Rowan jest nianią niezadowoloną ze swojego obecnego zatrudnienia. Po zobaczeniu (przez zupełny przypadek) fantastycznej oferty zatrudnienia jako opiekunka w domu państwa Elincourtów bez zastanowienia wysyła CV i udaje się na rozmowę kwalifikacyjną. Pracę dostaje i zamieszkuje w bardzo oddalonym od miasta wiktoriańskim domu. Jej praca polega na opiece nad trzema córkami Elincourtów... Problem w tym, że już od pierwszych chwil zostaje z nimi sama, a dziewczynki... nie pałają do niej wielką sympatią. 

    Bardzo szybko wciągnęłam się w tę książkę. Została napisana z perspektywy Rowan, co pozwoliło mi przeżywać wszystkie wydarzenia razem z nią i wczuć się w jej położenie. Chociaż sprawiło to też, że średnio ją polubiłam, ponieważ momentami jest strasznie marudna i niezadowolona z życia (powody takiego zachowania są później wyjaśnione). W każdym razie wszystko to, co spotykało Rowan częściowo spotykało również mnie.

    Autorka w bardzo umiejętny sposób sprawiała, że razem z główną bohaterką czułam napięcie i klimat panujący w domu Elincourtów. Problem w tym, że Rowan działo się coś noc w noc i dzień w dzień. W pewnym momencie miałam takie poczucie, że gdyby Ruth Ware rozciągnęła te wydarzenia w czasie, osiągnęła by dwa razy lepszy efekt. Gdyby Rowan miała przerwy w dziwnych incydentach i zdarzały się one rzadziej to jako czytelniczka nie miałabym poczucia "meh, znowu", tylko "O MÓJ BOŻE, CO TU SIĘ WYRABIA". Ale tak jak mówię, nie mam większego doświadczenia w czytaniu thrillerów, więc zakładam, że taki miał być efekt.

    Rozwiązanie zagadki jest ciekawe, nie podejrzewałabym, że za całą akcją stoi akurat ta osoba. Samo zakończenie jest tajemnicze i sprawia, że wyobraźnia czytelnika ma pole do popisu.

    Z Ruth Ware rozpoczęłam moją przygodę z thrillerami. Spodobało mi się to tak bardzo, że prawdopodobnie będzie to długa przygoda. Jestem pewna, że sięgnę po inne jej książki. A "Pod kluczem" bardzo polecam!


Ocena: 7/10
Liczba stron: 416

września 12, 2021

#42 Wojna makowa - Rebecca F. Kuang

#42 Wojna makowa - Rebecca F. Kuang

września 12, 2021

#42 Wojna makowa - Rebecca F. Kuang

    Czy jest ktoś, kto jeszcze nie słyszał o trylogii Wojen makowych? Nikt? Tak myślałam. Kiedy pierwszy raz usłyszałam ten tytuł nie byłam jakoś specjalnie zainteresowana, myślałam, że po prostu ktoś o nim wspomniał i tyle. Szum zrobił się dopiero w momencie, kiedy premierę miał ostatni tom, czyli Płonący bóg. Nagle było tak, że wszędzie widziałam okładkę dowolnej części tej trylogii i wszechobecne zachwyty. Albo negatywne opinie, bo i tych nie brakuje. Wydaje mi się, że tę trylogię można albo kochać albo nienawidzić i nie ma miejsca na nic pomiędzy. W każdym razie, po wielu przeczytanych opiniach stwierdziłam, że sama muszę się przekonać, czy należę do pierwszej czy do drugiej grupy.

"- Nic nie jest zapisane - sprostował Feniks. - Wam, ludziom, wydaje się, że wasze losy są ustalone z góry, czy będzie to wielkość, czy tragedia. Mylicie się. Przeznaczenie jest mitem. Jedynym mitem na świecie. Bogowie o niczym nie decydują. Zawsze wybierałaś ty sama. (...) We wszystkich istotnych momentach życia miałaś możliwość wyboru; mogłaś się wycofać, zrezygnować. A jednak zawsze wybierałaś drogę, która prowadziła tutaj."

    Rin jest sierotą adoptowaną przez rodzinę zajmującą się handlem opium. Kiedy dziewczyna osiągnęła odpowiedni wiek, jej rodzina postanowiła wydać ją za mąż, aby wspomóc nielegalny handel. Rin nie mała ochoty zostać niczyją żoną i wybłagała u adopcyjnej matki, aby ta zgodziła się, by dziewczyna podeszła do ultratrudnych egzaminów, które otworzyłyby przed nią wrota uczelni. Warunek był jeden - jeśli nie zda, bez wymówek wyjdzie za mąż. Rin dostaje się na uczelnię i zaczyna uczyć różnorakich sztuk. Jednak nie jest to łatwe, a i pozostali studenci nie pomagają. Życie Rin dodatkowo komplikuje czekająca za rogiem wojna.

    Mimo że bardzo chciałam zapoznać się z tą książką to trochę byłam przestraszona, że mogę trafić do tej grupy, którym nie będzie się podobała. Dodatkowym aspektem było to, że jest to książka o wojnie, a mój umysł nie jest zbyt analityczny, więc wszystkie sprawy dotyczące np. strategii mogłyby mnie odrobinę przytłoczyć. Nic takiego się nie stało, na całe szczęście. Wszystkie aspekty wojny zostały przedstawione w przystępny sposób. Co więcej - postawiłam przed sobą w pewnym momencie wyzwanie, że postaram się odpowiedzieć na zadanie z logiki, które pojawiło się na początku książki. I wiecie co? Udało mi się odpowiedzieć dobrze. Także osoby, które miałyby te same obiekcje nie muszą się przejmować.

    Spotkałam się z zarzutami, że Rin jest bardzo irytującą bohaterką. Szczerze powiedziawszy to ja nie miałam takich odczuć, a jej ewentualne głupie zachowania jestem w stanie zrozumieć. Może czytelnikowi się wydaje, że zrobiłby zupełnie inaczej, niż główna bohaterka, ale powiedzmy sobie szczerze, że raczej nie był ani nie będzie w takiej samej sytuacji, a w momencie, kiedy wszystko działoby się na żywo i w różne wydarzenia zostałyby wmieszane emocje - nie da się przewidzieć, jak sami byśmy zareagowali. Definitywnie moim ulubionym bohaterem jest

    Zastanawiałam się, czy będzie w tej książce jakiś wątek romantyczny. (Jeśli nie chcecie wiedzieć to proponuję przejść do dalszego akapitu). Nie było, co jednocześnie trochę mnie rozczarowuje, a trochę sprawia, że mam ochotę natychmiast zabrać się za następny tom. Chociaż miałam dwa swoje typy, które, podejrzewam, są oczywistym wyborem dla czytelnika. Jestem ciekawa, czy pod tym kątem Rebecca F. Kuang rozwinie życie Rin.

    Ciężko gdziekolwiek umieścić te książkę. Nie jest to typowa książka o wojnie, nie jest to typowe fantasy, chociaż elementów fantastycznych jest całkiem sporo. Fakt, że Kuang inspirowała się wojną chińsko-japońską oraz mitami dynastii Song sprawia, że Wojna makowa ma w sobie "to coś" i nie nudzi się podczas lektury. Polecam.

Ocena: 7/10
Liczba stron: 640
Cykl: Wojna makowa

Wojna makowa | Republika smoka | Płonący bóg

września 06, 2021

[8/2021] Podsumowanie miesiąca

[8/2021] Podsumowanie miesiąca

września 06, 2021

[8/2021] Podsumowanie miesiąca

Cześć!
    sierpień był średnio dobrym, pod względem czytelniczym, miesiącem. Co prawda przeczytałam 15 książek, ale w większości były to krótkie książki, przy których nie trzeba się specjalnie skupiać. Przyznam się, że chyba miałam lekki zastój książkowy, a przynajmniej miałam wrażenie, że wszystkie pozycje czytałam baaaaaardzo długo. 

SIERPIEŃ W LICZBACH

    W sierpniu udało mi się przeczytać 15 książek, czyli 4322 strony, co przekłada się na ~139 stron dziennie. Byłam też dość krytyczna, ponieważ średnia wystawionych przeze mnie ocen wyniosła 5,6. Cóż, myślę że to jest kwestia tego, że dalsze tomy Pamiętnika księżniczki, które kiedyś oceniłabym na 10/10 teraz dostają 5-6/10.

WRAP-UP

  • Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow - Jessica Townsend
  • Dom głosów - Donato Carrisi 
  • Wundermistrz. Powołanie Morrigan Crow - Jessica Townsend 
  • Zbrodnia nad urwiskiem - Marta Matyszczak 
  • Maresi. Kroniki czerwonego klasztoru - Maria Turtschaninoff 
  • Denat wieczorową porą - Aneta Jadowska
  • Without Merit - Colleen Hoover 
  • Susza - Neal Shusterman, Jarrod Shusterman 
  • Pamiętnik księżniczki 6: Księżniczka uczy się rządzić - Meg Cabot 
  • Pamiętnik księżniczki 6 i 1/2: Gwiazdkowy prezent - Meg Cabot
  • Pamiętnik księżniczki 7: Księżniczka imprezuje - Meg Cabot 
  • Pamiętnik księżniczki 7 i 1/2: Urodziny księżniczki - Meg Cabot 
  • Pamiętnik księżniczki 7 i 3/4: Walentynki - Meg Cabot
  • Żony gejów. O tym, czego nikomu się nie zdradza - Maria Mamczur 
  • Dziewczyna z pociągu - Paula Hawkins
    Ogólnie nie robiłam jakiegoś specjalnego TBRu na sierpień, w luźnych planach miałam właśnie pierwszy tom Nevermooru oraz Battle Royale i Drużynę Pierścienia. Battle Royale zaczęłam, dotarłam gdzieś w okolice 300 stron i chwilowo porzuciłam. Nie potrafiłam się wciągnąć, chociaż sam pomysł mi się bardzo podobał. Nie jest to zła książka, nie porzucam jej na zawsze, ale to chyba po prostu nie jest jej czas. Drużynę Pierścienia zaczęłam, po przebrnięciu przez baaaardzo ciężki prolog czyta się znacznie lepiej, ale 

TOP 3
  1. Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow
    Fantastyczna! Bardzo polecam! Mimo że staram się tego unikać, dwa dni po przeczytaniu pierwszego tomu sięgnęłam po drugi.
  2. Wundermistrz. Powołanie Morrigan Crow
    Jak wyżej - fantastyczna :)
  3. Dom głosów
    Bardzo fajny thriller. Myślę, że moja przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się na dobre.
STOSIK

    Nie ma! Ha, tego się nikt nie spodziewał. Znaczy, złożyłam zamówienie w jednej księgarni, ale finalnie go nie opłaciłam, więc zostało anulowane. Także w sierpniu nie kupiłam żadnej książki.

TBR

    Postanowiłam, że chciałabym jak najwięcej przeczytać jak największej książek, które znajdują się na moich półkach. Do końca roku raczej nie przeczytam wszystkich, ale mogę spróbować choć z niewielką częścią. Poniżej pięć tytułów, które planuję przeczytać w wrześniu. Czy będzie tego więcej czy mniej - ciężko stwierdzić :)


A Wy? Jakie macie czytelnicze plany na wrzesień?

sierpnia 30, 2021

#41 Franek i Finka. Cyrk martwych makabresek - Aneta Jadowska

#41 Franek i Finka. Cyrk martwych makabresek - Aneta Jadowska

sierpnia 30, 2021

#41 Franek i Finka. Cyrk martwych makabresek - Aneta Jadowska

    Do zeszłego roku nie sądziłam, że będę się zaczytywała w książkach jakiegokolwiek polskiego autora. I wtedy weszła Aneta Jadowska cała na biało. Zaczęłam od Trupa na plaży, a skończyło się na tym, że w dwa miesiące za mną była też seria o Dorze Wilk, o Nikicie, o Witkacym i wszystkie dodatkowe, które związane były z Thornverse. Nie wspominam już o tym, że jak pojawiła się informacja o zbiorze opowiadań "Cud, miód, Malina" to z niecierpliwością czekałam na premierę. W tym roku swoją premierę miała pierwsza część serii Franek i Finka skierowanej do dzieci, czyli Cyrk martwych makabresek. Cóż, nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie.

"- Tak sobie myślę... - zaczął i natychmiast się zaciął.
- To zwykle bardzo dobry początek. Za mało ludzi myśli, gdybyś mnie pytał - stwierdził dziadek."

    Pozwolę sobie wykorzystać opis książki, który przedstawi clue historii i nie zdradzi Wam za dużo z fabuły:

"Zbliżają się wakacje, a Franek i Finka mają je spędzić w cyrku ekscentrycznego dziadka, który potrafi czarować i wygląda jak skrzyżowanie Świętego Mikołaja z Willym Wonką. Tata bliźniaków uważa, że cyrkowy świat magii nie jest właściwym miejscem dla dzieci. Przez zaklęcia Franek i Finka nie pamiętają wizyt dziadka ani prezentu urodzinowego w postaci smoka, ale… to już wkrótce się zmieni. Rodzeństwo odkrywa swoje niezwykłe zdolności i poznaje istoty, o których czytało tylko w książkach. Ale czy talent do magii pozwoli im uratować umierającą mamę?"

    To była naprawdę świetna lektura i wyśmienicie się przy niej bawiłam. Nieczęsto sięgam po literaturę dziecięcą, ale po tylu przeczytanych książkach Jadowskiej i po wielu przeczytanych pozytywnych recenzjach, nie mogłam się powstrzymać. Autorka po raz kolejny sięgnęła po motyw świata, do którego nie może przedostać się zwykły śmiertelnik, w związku z czym, aby dostać się do Cyrku Jutrzenka Baltazara Bączka należy przejść przez Bramę. Generalnie jest to fajny zabieg, który pozwala nam wierzyć, że gdzieś tam za zasłoną kryje się magiczny świat.

    Bohaterowie - bomba. Franek i Finka są fantastyczni, chociaż finka rządzi! Ale myślę, że w następnych tomach Franek też pokaże na co go stać. Myślę też, że Baltazar Bączek jest takim dziadkiem, jakiego chciałby każdy z nas. Pomysłowy, przyjazny, inteligentny, no i ma swój własny cyrk! Przez książkę przewijają się także inni bohaterowie, nie wszyscy pozytywni, ale gwarantuję Wam, że cyrkowców Jutrzenki chcielibyście poznać osobiście. Fajne jest również to, że dzieci w Cyrku martwych makabresek nie są małymi przygłupami, tylko oryginalnymi i wyjątkowymi postaciami.

    Książka porusza wiele różnych tematów. W tym trudnych, jak choroba mamy czy społecznych, jak fakt, że w cyrkach wykorzystywane są żywe zwierzęta, które niekoniecznie mają ochotę występować na scenie i są do tego zmuszane. 

    Jeśli dotychczas nie przeczytaliście Cyrku martwych makabresek to gorąco Was do tego zachęcam. Bawiłam się przednio i już teraz wiem, że trafi do moich ulubieńców tego roku. Następne książki z tego cyklu biorę w ciemno i się nie zastanawiam. Nie mogę się doczekać, aż autorka wypuści kolejną część z przygodami Franka i Finki. Polecam z całego serca!

Ocena: 8/10
Liczba stron: 368
Cykl: Franek i Finka

Cyrk martwych makabresek |

sierpnia 29, 2021

#40 Historia pszczół - Maja Lunde

#40 Historia pszczół - Maja Lunde

sierpnia 29, 2021

#40 Historia pszczół - Maja Lunde

    Staram się żyć ekologicznie. Wychodzi mi to różnie, czasem lepiej, czasem gorzej. Przez pewien czas nawet byłam Pszczelą Bohaterką w Green Peace i miałam adoptowane pszczoły. Niestety, zeszły rok sprawił, że musiałam do minimum ograniczyć wydatki i niestety - w chwili obecnej nią nie jetem. Ale za to na ogródku posiałam nasiona roślin miododajnych i całkiem niezła kępa z tego wyrosła. Głosowałam również w budżeciue obywatelskim Chorzowa, aby została zrobiona łąka z takimi roślinami. I powstała! Przejeżdżam obok niej codziennie na rowerze, kiedy jadę do pracy. Powiedzmy to sobie szczerze - świata bez pszczół by nie było. Mielibyśmy ogromne problemy ze zdobyciem pożywienia. Oprócz prezentowanej przeze mnie książki, mówi o tym chociażby bajka dla dzieci pt. "Film o pszczołach", w której pszczoły przestały pracować i po niedługim czasie można było zaobserwować tego skutki.

"Jedna pszczoła bowiem jest niczym, cząstką tak małą, że całkiem pozbawioną znaczenia, natomiast razem z innymi jest wszystkim. Bo razem stanowią pszczelą rodzinę."
    "Historia pszczół" Mai Ludne jest podzielona na trzy historie, każda dzieje się w zupełnie innym czasie. Pierwsza, która miejsce ma w 1857 roku, przedstawia życie Williama, który został ojcem gromady dzieci i właścicielem sklepu z nasionami, zamiast naukowcem przyrodnikiem. William początkowo całe dnie spędza w łóżku, chory na zidentyfikowaną chorobę.
Druga, dzieje się w czasach obecnych, a konkretnie w 2007 roku. George hoduje pszczoły i ma całkiem potężną ilość uli. Jego marzeniem jest przekazanie firmy synowi, który nie bardzo pali się do przejęcia w przyszłości spadku. Na dodatek coraz częściej wśród hodowców pszczół pojawiają się informacje o śmierci setek tysięcy owadów.
Trzecia historia z 2098 roku jest opowiadana przez Tao, która pracuje jako zapylaczka drzew, ponieważ pszczoły wyginęły. W pewnym momencie znika jej syn, a Tao wyrusza w długą podróż, aby go odnaleźć.

    Każda z tych trzech historii jest ciekawa. Pierwsza przedstawia świat, w którym pszczoły mają się świetnie i trwają prace związane ze stworzeniem takich uli, aby można było w przystępny i nieszkodzący owadom sposób na wydobywanie miodu. Druga historia pokazuje czasy, w których powoli zaobserwować można pojawiający się problem z tajemniczą chorobą, która dziesiątkuje ule. Trzecia zaś opowiada o świecie, kiedy rolę zapylaczy muszą przejąć ludzie. Każda z nich daje do myślenia i skłania do refleksji pt. "co ja mam zrobić, żeby nie dopuścić do zagłady tych pożytecznych stworzeń?". 

    Powiem szczerze, że nie za bardzo polubiłam bohaterów. Każde z nich miało w sobie coś irytującego, chociaż William i George najbardziej z całej trójki nie przypadki mi do gustu. W przypadku Tao chyba bardziej wkurzał mnie jej mąż, który po zaginięciu dziecka bardziej przejmował się tym, że nie starczy im na drugie (z opisywanej historii wynika, że każda para może mieć jedno dziecko, a aby dostać pozwolenie na spłodzenie drugiego należy wnieść opłatę i nie mieć przekroczonych trzydziestu lat życia).

    Ta książka przewija się przez książkosferę dość często i nie dziwi mnie to. Jednak od razu ostrzegam - jeśli szukacie wartkiej akcji z wybuchami i pościgami to tutaj jej nie dostaniecie. Czyta się szybko, to fakt, jest to potrzebna historia, ale z gatunku tych spokojniejszych. Bardzo polecam.
 
Ocena: 8/10
Liczba stron: 514
Cykl: Kwartet klimatyczny

Historia pszczół | Błękit | Ostatni

sierpnia 25, 2021

#39 Miasto z mgły - Carlos Ruiz Zafón

#39 Miasto z mgły - Carlos Ruiz Zafón

sierpnia 25, 2021

#39 Miasto z mgły - Carlos Ruiz Zafón

    To już jest koniec. Tetralogia Cmentarza Zapomnianych Książek została zamknięta definitywnie. Bardzo dawno nie kupiłam żadnej książki przed jej premierą. Na lekturę tej nie potrafiłam się doczekać.
 
"Porzekadło głosi, że człowiek powinien iść, póki ma siłę w nogach, mówić, póki staje mu głosu, i marzyć, póki jeszcze tkwią w nim resztki niewinności, bo i tak wcześniej czy później nie będzie już mógł ustać o własnych siłach, oddechu mu całkiem zabraknie, a marzyć będzie jeno o wiecznej nocy zapomnienia."
    Jest to zbiór jedenastu opowiadań, krótszych i dłuższych. W niektórych poznajemy zupełnie nowych bohaterów, w innych wracamy do doskonale nam znanej rodziny Sempere. Opowiadania zawierają w sobie różnorakie historie, między innymi tę, jak powstał Cmentarz Zapomnianych Książek czy ukłon w stronę mistrza Zafóna, czyli Miguela de Cervantesa. Większość z nich nigdy wcześniej nie były publikowane, z wyjątkiem opowiadania "Książę Parnasu", które zostało wydane jako dodatek do trzeciej części tetralogii.

    Tę książkę cechuje to, że jednocześnie chce się ją przeczytać i nie chce się dotrzeć do ostatniej kartki. Miasto z mgły jest, i mówię to z ogromnym żalem, pożegnaniem Zafóna z czytelnikami. Przy przewracaniu stron mamy świadomość, że spod jego pióra nic więcej już nie wyjdzie. Każde z opowiadań mogło być całkiem nową, rozbudowaną historią, niestety nie ma już na to szans. Cieszę się, że ujrzały one światło dzienne, chociażby w tej krótkiej formie. Pokazują one ogromny talent autora i po raz kolejny ujawniają jego umiejętność żonglowania słowem.

    Polecam zapoznać się z tym zbiorem opowiadań każdemu, kto ma za sobą lekturę czterech tomów Cmentarza Zapomnianych Książek i tęskni za stylem autora. Osobom, które nie miały styczności z książkami Zafóna najpierw radzę zagłębić się w Barcelonę, którą opisuje i zakochać się w niej tak, jak ja.

Ocena: 7/10
Liczba stron: 224

Cień wiatru | Gra aniołaWięzień nieba | Labirynt duchów | Miasto z mgły

sierpnia 23, 2021

#38 Władca Much - William Golding

#38 Władca Much - William Golding

sierpnia 23, 2021

#38 Władca Much - William Golding

    Zaczynam myśleć, że czytanie książek z plakatu-zdrapki to nie jest dobry pomysł. Większa część mi się nie podoba i nie rozumiem, dlaczego zostały one zakwalifikowane jako te, które warto przeczytać. Kiedy czytałam opis Władcy much byłam bardzo zaciekawiona, w trakcie czytania mój entuzjazm spadał na łeb na szyję.
 

"Jak człowiek się kogoś boi, to go nienawidzi, ale nie może przestać o nim myśleć."
    Z katastrofy lotniczej z życiem uchodzi garstka chłopców. Na bezludnej wyspie starają się odnaleźć w nowej rzeczywistości bez dorosłych, ułożyć życie tak, aby przetrwać oraz zaznaczyć swoją obecność, aby ratunek przybył jak najszybciej. Początkowo chłopcy są oczarowani brakiem zasad i nakazów, które stworzyli dorośli. Problem w tym, że sielanka rajskiego życia szybko się kończy, a miła przygoda zamienia się w najgorszy z możliwych koszmarów.

    Przez większą część ta książka jest po prostu nudna, akcji prawie nie ma, życie skupia się na tym, że niektórzy chcą budować szałas, a reszta nie chce, że mieli nosić wodę do wybranego punktu w łupinach z kokosa, ale tego nie robią. Pokazuje, że ustalone zasady są w gruncie rzeczy nic nie warte, bo nikt się nimi nie przejmuje, a pierwszą potrzebą jest polowanie na świnie, aby zdobyć mięso i zabawa na piasku.

    No właśnie, polowanie na świnie. Jestem świadoma tego, że ta książka została po raz pierwszy wydana w 1954 roku i czasy od tego roku zmieniły się diametralnie, ale nie wierzę, że jakiekolwiek dziecko byłoby w stanie zapolować na świnię, poderżnąć jej gardło i cieszyć się z tego, jak leje się krew, po czym wyśpiewywać o tym piosenki. Nie wierzę, nikt mnie nie przekona do tego. 

    Denerwowała mnie też absurdalność tego, że tylko dzieci przeżyły katastrofę lotniczą. Jakby w samolocie nie było ani jednego dorosłego, mimo że na wyspie są również maluszki w wieku ok czterech lat, których nikt, przy zdrowych zmysłach, nie puściłby samych. Realizmu fabule dodałaby chociażby wzmianka o znalezionych zwłokach dorosłych, bądź jakimś dorosłym dogorywającym na plaży czy wyrzuconym przez ocean.

    Istnieje prawdopodobieństwo, że zapomniał wół, jak cielęciem był i już nie pamiętam, jak to jest być dzieckiem, ale w mojej opinii Golding pokazuje wszystkie najgorsze cechy dzieci. Okrucieństwo (także w stosunku do kolegów), brak poszanowania zasad, lenistwo... Aż odechciewa się mieć dzieci.

    W pewnym momencie pojawia się także tytułowy Władca much. Głowa świni nabita na kij. Myślałam, że będzie to bardziej rozwinięty wątek, ale nie (stety bądź niestety). Ten element fantasy kompletnie nie pasuje do całek książki. Myślałam, że będzie to rozwiązane w zupełnie inny sposób.

    Mam wrażenie, że albo jestem na tę książkę za młoda albo za stara. Może być też tak, że jej po prostu nie zrozumiałam, ale ciężko chcieć coś zrozumieć, kiedy jest to podane w tak niestrawnej wersji. Nie polecam, nie stracicie niczego, jeśli tej książki nie przeczytacie.


Ocena: 2/10
Liczba stron: 256

PS. Jedyny pozytyw tej książki jest taki, że narobiła mi ochoty na serial Lost, który jest inspirowany Władcą much.

sierpnia 19, 2021

#37 Na zawsze, ale z przerwą - Taylor Jenkins Reid

#37 Na zawsze, ale z przerwą - Taylor Jenkins Reid

sierpnia 19, 2021

#37 Na zawsze, ale z przerwą - Taylor Jenkins Reid

    Bywa czasem tak, że sięgam po jakąś książkę praktycznie nic o niej nie wiedząc, prócz gatunku, bo spodobał mi się tytuł. Tak było w przypadku książki, którą dzisiaj Wam przedstawię. Co prawda gdzieś na początku lektury przeczytałam sobie pobieżnie opis, ale nie wpłynęło to na moją chęć dalszego czytania. Żeby było zabawniej to dopiero po przeczytaniu i oznaczaniu książki jako przeczytanej, dowiedziałam się, że Taylor Jenkins Reid jest autorką bardzo popularnych w ostatnim czasie książek "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" i "Daisy Jones & The Six". 

"Ja czekałam na kogoś, kto zwali mnie z nóg i sam również zostanie zwalony z nóg przeze mnie. Chciałam kogoś, kto nie będzie prowadził ze mną gierek, bo to oznaczałoby mniej czasu dla siebie nawzajem. Nie wiedziałam, czy taka osoba gdziekolwiek istnieje, ale byłam zbyt młoda, żeby się poddawać."

    Elsie i Ben poznali się pewnego deszczowego dnia, kiedy oboje postanowili zjeść pizzę. Była to niemalże miłość od pierwszego wejrzenia i od tamtego wieczoru byli nierozłączni. Intensywny związek rozwijał się szybko. Tak szybko, że kilka miesięcy później para stanęła na ślubnym kobiercu. Elsie Porter została wdową w niecałe dwa tygodnie po zawarciu małżeństwa. Po wypadku musi poradzić sobie z żałobą i dalszym życiem w pojedynkę.

    Prawdopodobnie każdy z nas przeszedł w swoim życiu przez żałobę. Mniejszą czy większą, ale doświadczył utraty innej osoby, tego ciężaru całego świata na barkach, który od teraz trzeba dźwigać samotnie. Książka jest podzielona na dwie części przeplatające się ze sobą. Jedna opowiada o rozwijającym się związku Elsie i Bena, jego intensywności i drodze do małżeństwa. Druga zaś przedstawia życie Elsie w żałobie i to, jak sobie z nią radzi.

    Książka w pewien sposób przypominała mi powieść Cecelii Ahern pt. "P.S Kocham Cię", w której główna bohaterka również musiała sobie poradzić z utratą męża i tak jak Elsie wracała do wydarzeń z przeszłości. Na tym jednak podobieństwa się kończą, ponieważ każda z nich musi sobie radzić z żałobą na swój sposób. 

    Z żałobą problem jest taki, że z jednej strony rozumiemy osobę, która ją przechodzi, a z drugiej strony chcielibyśmy, aby jak najszybciej się ona skończyła. Dlatego mam takie dwojakie odczucia dotyczące tej części. Bo jednocześnie było mi żal głównej bohaterki, że musi przechodzić prze tę całą sytuację, a z drugiej strony miałam ochotę powiedzieć, żeby przestała się już użalać i ruszyła dalej, a do tego irytowało mnie to, że czuje się niczym pępek świata i nikt nie ma prawa być szczęśliwy, bo ona nie jest. Rozumiecie, czyjeś cierpienie jest dla nas niekomfortowe, chcemy, aby ta osoba jak najszybciej wzięła się w garść, albo chociaż udawała, że to zrobiła.

   Część obejmująca rozwijający się związek nie wyróżniała się niczym szczególnym. Wątek romantyczny skonstruowany dobrze, chociaż bez jakichś ogromnych zachwytów. 

     Bohaterowie są prawdziwi. Bardzo polubiłam Bena, ale jedną z najlepiej skonstruowanych postaci jest teściowa Elsie - Susan. Wielowymiarowa, początkowo z piekła rodem. To ona jest najbardziej rzeczywista i przechodzi największą przemianę.

    Chyba najlepszym określeniem tej książki będzie to, że jest ona życiowa. Nie upiększa, ale też - mam wrażenie - nie wyolbrzymia żałoby. Warta jest przeczytania, polecam.


Ocena: 6/10
Liczba stron: 352

sierpnia 15, 2021

#36 Co nas nie zabije - David Lagercrantz

#36 Co nas nie zabije - David Lagercrantz

sierpnia 15, 2021

#36 Co nas nie zabije - David Lagercrantz

    Stieg Larsson zmarł przed wydaniem pierwszego tomu trylogii Millennium. Dalsze trzy części zostały napisane przez Davida Lagercrantz'a na podstawie pozostawionych przez Larssona notatek. Nigdy nie byłam zwolenniczką dopisywania kolejnych części przez inne osoby, bardzo kojarzy mi się to z fan fiction, które kiedyś były bardzo popularne w sieci. No ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. I chociaż części napisane przez Larssona stanowiły zamkniętą całość to byłam ciekawa, jak jeszcze może się potoczyć historia Lisbeth i Mikaela.
 

 "Człowieka wyróżnia to, że jest pełen przeciwieństw. Tęsknimy za domem, a jednocześnie za tym, żeby się z niego wyrwać."

    Mikael Blomkvist przechodzi kryzys zawodowy i rozważa porzucenie redakcji, którą wspólnie z Eriką Berger, Lisbeth Salander wplątuje się w aferę związaną z kradzieżą danych oraz włamaniami do systemów służb USA. Chociaż oboje od dawna nie mają ze sobą kontaktu, ich drogi ponownie łączą się, kiedy Mikael zostaje poproszony przez profesora Baldera, eksperta od sztucznej inteligencji, o pomoc.

    Czuć, że to nie jest to samo. Bohaterowie z jednej strony mają cechy Lisbeth i Mikaela, a z drugiej strony nie są to Lisbeth i Mikael Larssona. Po prostu nie. Myślę, że osoby, które przeczytają tę książkę zgodzą się ze mną w tej kwestii. Nie jest źle, ale czegoś tu zabrakło. Może gdyby Lagercrantz mógł bohaterów stworzyć od zera wyszłoby to znacznie lepiej.

    Intryga stworzona przez Lagercrantz'a była całkiem niezła. W poprzednich częściach elektronika dopiero raczkowała, chociaż można było zrobić przenośne punkty połączenia z internetem czy włamać się na czyjeś konto na drugim końcu świata. W Co nas nie zabije Lagercrantz wchodzi już na wyższy poziom, fabuła zahacza o sztuczną inteligencję i konsekwencje z nią związane. Podobało mi się, że kluczem do rozwiązania zagadki morderstwa jest dziecko, ale nie zwykłe dziecko, tylko sawant z umiejętnościami zarówno matematycznymi jak i plastycznymi. 

    Oprócz samej afery związanej z hakerstwem i morderstwem autor porusza także inne tematy. Między innymi jest to wątek przemocy domowej, niepełnosprawności, niespełnionych zawodowych pragnień i ambicji. Nie jest to płaska książka, która skupia się na jednym tylko wątku. Lagercrantz, tak jak Larsson, wplata do swojej książki różne rzeczy, które umiejętnie ze sobą łączy i tworzy jedną całość.

    Było fajnie, ale bez szału. Patrząc na opinie i oceny na portalach literackich nie jestem odosobniona w swoim zdaniu. Ta książka jest poprawna. Po prostu nie jest to dzieło Larssona. Przeczytam ostatnie dwa tomy, ale średnio mi się do nich śpieszy.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 504
Cykl: Millennium

Co nas nie zabije | Mężczyzna, który gonił swój cień | Ta, która musi umrzeć
 
PS. Po przeczytaniu książki chciałam obejrzeć film. Nie dotrwałam do końca, co za gniot. Większość rzeczy kompletnie nie zgadza się z fabułą książki, aktorka grająca Lisbeth Salander kompletnie nie pasuje do tej roli. Dramat, dramat! Nie oglądajcie tego, szkoda czasu.

sierpnia 12, 2021

#35 Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger

#35 Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger

sierpnia 12, 2021

#35 Żona podróżnika w czasie - Audrey Niffenegger

    Niewiele przeczytałam książek, w których pojawia się motyw podróży w czasie. Mój umysł średnio ogarnia przeskakiwanie z jednej daty do drugiej, w międzyczasie gdzieś pojawia się starsza wersja, która wszystko wie, a gdzieś młodsza, dla której jest to pierwsza taka podróż. Dodatkowo zastanawia mnie fakt, czy w tym momencie nie pojawia się pewnego rodzaju pętla, która sprawia, że taka ingerencja nie dzieje się jednorazowo, tylko powtarza się bez końca. Chyba muszę rozwinąć swoją wiedzę na temat możliwości podróży w czasie, chociaż nie wydaje mi się, by kiedykolwiek była taka sposobność. 

"Bieganie oznacza dla mnie wiele rzeczy: przetrwanie, spokój, euforię, samotność. To dowód na moje fizyczne istnienie, zdolność do kontrolowania przemieszczania się w przestrzeni, jeśli nie w czasie. Kiedy biegam, moje ciało jest posłuszne mojej woli. Ścieżka sunie pod moimi stopami niczym taśma filmowa. (...) Biegnę teraz szybko, ogarnia mnie to cudowne poczucie, że mógłbym wzbić się w powietrze. Jestem niezwyciężony, nic mnie nie może zatrzymać, nic mnie nie może zatrzymać, nic, nic, nic..."
    Henry cierpi na chorobę genetyczną, która sprawia, że nieoczekiwanie przenosi się w czasie. Nigdy nie wie, kiedy to się może wydarzyć. Claire jest zwykłą dziewczyną z normalnym życiem i normalnymi kłopotami. Ci dwoje spotykają się po raz pierwszy, kiedy ona ma lat sześć, a on trzydzieści więcej. Mimo to starają się wieść zwykłe - na ile to możliwe - życie i odliczają od spotkania do spotkania.

   Przede wszystkim chciałabym powiedzieć, że po raz kolejny miałam zupełnie inne wyobrażenie czasów, w których została umieszczona akcja książki. Wyobrażałam sobie świat jak z filmu o Sherlocku Holmesie, w którym główną rolę grał Robert Downey Jr. Akcja została jednak umieszczona w współczesności, co oczywiście nie było niczym złym. 

    Podobała mi się ta książka, chociaż sam tytuł zdradza nam finał wątku miłosnego, który znajdujemy w książce. Mimo to nie nudzimy się, kiedy czekamy na jego rozwiązanie, co więcej - życie po ślubie dostarcza nam co najmniej tyle samo emocji, co przed nim. Książka porusza wiele tematów, z którymi "zwykłe" pary mogą się zmagać i bez kłopotów związanych z niepowstrzymanymi przenosinami w czasie. Takim przykładem jest chociażby próba powiększenia rodziny i konsekwencje z tego wynikające.

    Bohaterowie. Czasem nie da się ich lubić. Gdybym znała Henry'ego z rzeczywistości to prawdopodobnie nie chciałabym się z nim zaprzyjaźniać, a od Claire trzymałabym się z daleka. Jednak mimo to jestem w stanie zrozumieć ich zachowania, w końcu nie każdy poznaje swojego przyszłego męża w wieku sześciu lat, a już na pewno nikt nie zostaje przeniesiony w czasie w niespodziewanym momencie.

    Jak wspominałam na początku - ciężko jest mi zrozumieć koncepcję przenoszenia się w czasie, zwłaszcza, że główny bohater nie przenosi się chronologicznie, tylko skacze raz o dwadzieścia lat, raz o pięć, a raz o siedem. Jeśli kiedyś będę chciała jeszcze raz sięgnąć po tę książkę to zrobię to z notatnikiem, żeby móc lepiej połapać się w wydarzeniach. Zawsze tego typu książki czy filmy prowokują we mnie rozmyślania, czy chciałabym spotkać siebie z przeszłości lub przyszłości. Myślę, że chętniej wróciłabym do przeszłości i przekazała sobie kilka istotnych informacji, chociażby numery totolotka.

    Nie jest to książka, którą można umieścić w jakiejś konkretnej kategorii. Nie jest to ani do końca romans, ani do końca fantastyka. Audrey Niffenegger w całkiem umiejętny sposób stworzyła coś, co z ciekawością się czyta i od czego ciężko się oderwać. Kiedy byłam zmuszona odłożyć tę książkę zastanawiałam się, co z bohaterami będzie dalej. Nie gwarantuję, że ta książka spodoba się każdemu, ale myślę, że jest ciekawą gratką dla osób zainteresowanych motywem podróży w czasie i dla tych, którzy nie przepadają za przesłodzonymi do granic możliwości romansami.

Ocena: 7/10
Liczba stron: 496

PS. Książkę wypożyczyłam z biblioteki i chyba był to najgorszy egzemplarz książki, jaki trzymałam w rękach. Po bliższych oględzinach okazało się, że książka prawdopodobnie była naprawiana i została w pięciu miejscach przy grzbiecie przedziurawiona, po czym zostały przez nią przewleczone nici/sznurki, co uniemożliwiało otwarcie książki na płasko. Bardzo to było męczące i niewygodne. Pierwszy raz w życiu rozważałam zniszczenie własności publicznej. Czego oczywiście nie zrobiłam.

sierpnia 09, 2021

#34 Ukochane równanie profesora - Yōko Ogawa

#34 Ukochane równanie profesora - Yōko Ogawa

sierpnia 09, 2021

#34 Ukochane równanie profesora - Yōko Ogawa

    Nie sądziłam, że przeczytam książkę, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić. Przede wszystkim jej tytuł kompletnie mnie nie zachęcał, ponieważ po skończeniu gimnazjum, w którym matematykę uwielbiałam moje i jej drogi dość mocno się rozeszły. Bałam się, że mimo niewielkiej objętości zostanę przytłoczona różnymi matematycznymi obliczeniami. Tak się nie stało.

"Matematyka jest piękna właśnie dlatego, że nie przydaje się w codziennym życiu."

    Główna bohaterka zostaje zatrudniona jako gosposia w domu Profesora. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Profesor, który uległ kiedyś wypadkowi pamięta tylko wydarzenia sprzed wypadku i ostatnie 80 minut. Po tym czasie jego pamięć się resetuje. Profesor, aby wiedzieć o niektórych rzeczach zapisuje je na karteczkach, które przyczepia do noszonego garnituru. Główna bohaterka codziennie przychodzi do jego domu i w towarzystwie swojego syna, którego Profesor nazwał Pierwiastkiem pomaga mężczyźnie.

    Matematyka. Jest to dziedzina, która towarzyszy Profesorowi na co dzień. Przez wiele godzin, dzień w dzień rozwiązuje on problemy matematyczne zamieszczone w jednym z czasopism. Objaśnia oraz przedstawia piękno matematyki głównej bohaterce, a także jej synowi, sprawia że stają się jego uczniami i niemal tak jak on zaczynają się fascynować różnorakimi matematycznymi zagadnieniami. Matematyka w książce "Ukochane równanie profesora" jest przedstawiona pięknie i w taki sposób, że osoby, które nie są z nią za pan brat i nie widzą w niej nic, poza utrudnieniem z czasów szkolnych mają ochotę wrócić do starych podręczników i wgryźć się w ten świat, aby poczuć to, co czuje Profesor.

    Przez całą książkę nie poznajemy imion bohaterów. Nie znamy imienia głównej bohaterki, a jej syn cały czas jest nazywany Pierwiastkiem, nie dowiadujemy się również, jak nazywa się sam Profesor. Muszę się przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim, jest to dość ciekawy zabieg i przez całe 240 stron zastanawiałam się, czy ta tajemnica zostanie przede mną odkryta.

    Nie jest to książka, w której dostałam wartką akcję, wybuchy i pościgi, nie należy się w ogóle nastawiać na szybko zmieniające się wydarzenia i drżenie serca z przejęcia. Przez fabułę płynie się lekko, z zainteresowaniem, z rosnącym zaciekawieniem skierowanym w stronę matematyki. Przyznam się, że gdzieś między jednym a drugim rozdziałem poczułam takie przyjemne ciepło, zupełnie inne od odczucia ekscytacji, które towarzyszy mi przy powieściach przygodowych. Bardzo mi się to podobało.

    Nie sądziłam, że ta książka aż tak mi się spodoba. Dzięki niej nabrałam ochoty na inne powieści tej autorki, wiem, że całkiem popularny jest też tytuł "Grobowa cisza, żałobny zgiełk", który na pewno przeczytam przy najbliższej nadarzającej się okazji. Mimo że książkę przeczytałam w lipcu, wiem, że trafi ona do kategorii najlepszych przeczytanych przeze mnie pozycji roku 2021. Polecam z całego serca.

Ocena: 7/10
Liczba stron: 240

sierpnia 06, 2021

#33 Byliśmy łgarzami - Emily Lockhart

#33 Byliśmy łgarzami - Emily Lockhart

sierpnia 06, 2021

#33 Byliśmy łgarzami - Emily Lockhart

    Kiedyś usłyszałam o tej książce i zaintrygował mnie tytuł. Nie przeczytałam opisu, ledwo spojrzałam na okładkę i postanowiłam, że ją przeczytam, kiedy nie będę miała pomysłu na nic innego. No i stało się. Przeczytałam. I na wstępie zaznaczę, że jest to dość specyficzna lektura.

"Milczenie to warstwa ochronna, zabezpieczająca przed cierpieniem."
    Byliśmy łgarzami opowiada historię czwórki nastolatków - Cadence, Mirren, Johnny'ego i Gata, który nie należy do rodziny, lecz jest pasierbem matki Johnny'ego. Nastolatkowie od najmłodszych lat, co roku w wakacje, przyjeżdżają na prywatną wyspę Sinclarów i tam spędzają dni na robieniu wszystkich rzeczy, które przyjdą im do głowy. Pewnego dnia na wyspie dochodzi do wypadku, którego konsekwencją jest utrata pamięci przez Cady. Czy dziewczyna przypomni sobie, co się wydarzyło?

    Cała historia jest opowiedziana z perspektywy Cadence, która relacjonuje przeszłe i obecne wydarzenia. Opisuje swoje życie, poprzednie wakacje spędzone na wyspie, a także zmagania związane z utratą pamięci i próbą odzyskania wspomnień. Opowiada także o relacjach, jakie panują w rodzinie Sinclarów. A nie są one łatwa, bowiem jej matka wraz ze swoimi siostrami ciągle kłócą się o spadek po - wciąż żyjącym - ojcu. Rywalizacja o dobra jest tak zażarta, że każda z nich próbuje wciągnąć w to swoje dziecko. Znam z autopsji sytuację, kiedy rodzina kłóci się o pieniądze ze spadku i uwierzcie mi, że nie są to przyjemne chwile.

    Tytułowi Łgarze są nastolatkami i tak też się zachowują, momentami są pełni idealistycznych planów, by za chwilę spędzić całe dnie przez konsolą do gier. Tu coś wymyślą, tam coś przekręcą. Nastolatkowie nie interesują się wydzieraniem największych kąsków z majątku dziadka i raczej nie są zainteresowani poważniejszymi sprawami, niż tu i teraz. Wyjątkiem jest Gat, który nie boi się wypowiadać swojego zdania i rozważać trudnych tematów.

    Jest oczywiście wątek romantyczny rozgrywający się między Cadence a Gatem. Jest to częściowo zakazany owoc, ze względu na fakt, że nestor rodu Sinclarów nie akceptuje chłopaka, w związku z jego kolorem skóry.  Muszę powiedzieć, że ten wątek był dla mnie taki trochę naciągany i odrobinę wzięty z niczego. 

    Ciekawą rzeczą było odkrycie, co stało za utratą pamięci przez Cady, odkrycie tego, co zdarzyło się tamtej nocy i jakie były jej konsekwencje było czymś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Wyjaśnia ona wiele sytuacji, które miały miejsce w wakacje po wypadku.

    Ta książka wyzwala wiele różnych emocji. Zaciekawienie, irytację, smutek, czasem śmiech. Porusza wiele trudnych tematów, między innymi walkę o spadek czy rasizm. Mimo że akcja dzieje się podczas wakacji to bardziej pasowałaby do jakiegoś jesiennego wieczoru. Polecam.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 240
Cykl: Byliśmy Łgarzami

Rodzina łgarzy | Byliśmy łgarzami

sierpnia 04, 2021

#32 Dotyk śmierci - J.D. Robb

#32 Dotyk śmierci - J.D. Robb

sierpnia 04, 2021

#32 Dotyk śmierci - J.D. Robb

    O J.D. Robb na pewno słyszeliście. Jeśli nie pod tym pseudonimem to z pewnością kojarzycie Norę Roberts, która się pod nim kryje. Ja z twórczością Roberts miałam do czynienia całkiem dużo, ze względu na fakt, że kilka lat temu namiętnie zaczytywałam się w różnego rodzaju romansach i harlequinach dla rozrywki i odmóżdżenia. Miałam ochotę na coś lżejszego, właśnie w typie romansów, ale też na coś bardziej... ambitnego. Przypomniałam sobie o serii Oblicza śmierci, która łączy w sobie romans i kryminał, co poskutkowało tym, że zapoznałam się z pierwszym tomem.

"Im bardziej świat się zmienia...
Tak, tym bardziej pozostaje taki sam. Kobiety nadal zalecają się do mężczyzn, ludzie nadal zabijają ludzi, a politycy całują dzieci i kłamią."

    Zostaje zamordowana dziewczyna do towarzystwa. Nie jest to jednak zwykła prostytutka, ale wnuczka bardzo wpływowego senatora. Prowadzenie śledztwa obejmuje Eve Dallas, młoda policjantka z wydziału zabójstw. Pierwsze poszlaki z notesu ofiary prowadzą do bogatego i przystojnego, a także bardzo inteligentnego Roarka. Między nim a Eve niemal od razu iskrzy. Kłopot w tym, że jest on dotychczas jedynym podejrzanym, a w dodatku zostaje popełniona kolejna zbrodnia.

    Nie tego się spodziewałam. Przede wszystkim biorąc pod uwagę czas, kiedy został pierwszy tom wydany (rok 1995) myślałam, że akcja będzie osadzona właśnie wtedy. Ale nie. Fabuła rozgrywa się w roku 2060, w którym samoloty służą za taksówki, a samochodów nie trzeba prowadzić, bo prowadzą się same.* Co sprawiło, że zderzyłam się ze światem z przyszłości, czego kompletnie nie przewidziałam. Jednak muszę przyznać, że wypadło to całkiem nieźle, zwłaszcza w kontekście broni palnej i poszukiwania mordercy.

    Wątek kryminalny został poprowadzony w sposób poprawny. Nie jestem w ocenie kryminałów wyjadaczką z wieloletnim doświadczeniem, ale myślę, że mógł zostać opisany lepiej. Od początku jest praktycznie tylko jeden podejrzany, co raczej średnio sprawia, że chcemy odkryć kto tak naprawdę zabił, ale mamy nadzieję, że nie zrobił tego akurat ten bohater. Wątek romantyczny też został zrobiony poprawnie, ale nie czułam specjalnej ekscytacji podczas spotkań głównych bohaterów i nie czułam jakiegoś napięcia, aby w końcu coś się między nimi wydarzyło. Mam takie poczucie, że Nora Roberts nie bardzo wiedziała, na którym wątku ma się skupić, przez co ani jeden ani drugi nie został zrobiony dobrze. Szkoda.

    Wielkiego plusa daję za zakończenie. Rozwiązanie, które stworzyła autorka jest naprawdę ciekawe i dotyczy bardzo ważnego społecznie tematu, który nie wszyscy mają odwagę podjąć. Choćby dla tego zakończenia warto dać szansę tej serii.

    Jeśli macie ochotę na książkę, która łączy w sobie trochę kryminału i trochę romansu to ta książka jest dla Was. Czytało się całkiem przyjemnie, chociaż nie są to żadne pisarskie wyżyny. Jednakże myślę, że czasem warto chwycić za książkę, która da odpocząć mózgowi i pozwoli lekko przejść przez fabułę.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 440
Cykl: In death | Oblicza śmierci

Dotyk śmierci | Sława i śmierć | Kwiat nieśmiertelności | Śmiertelna ekstaza | Czarna ceremonia | Anioł zemsty | Randka ze śmiercią | Zabójczy spisek | Aż po grób | Świadek śmierci Zapłacisz krwią | Srebrny błysk śmierci | Wróg w płatkach róż | W pogoni za śmiercią | Wirus śmierci | Portret śmierci | Powtórka ze śmierci | Skarby przeszłości | Rozłączy ich śmierć | Wizje śmierci | O włos od śmierci | Naznaczone śmiercią | Śmierć o tobie pamięta | Zrodzone ze śmierci | Słodka śmierć | Pieśń śmierci | Śmierć z obcej ręki | Śmierć cię zbawi | Obietnica śmierci | Śmierć cię pokocha | Śmiertelna fantazja | Pociąg do śmierci | Zdrada i śmierć Śmierć w Dallas | Celebryci i śmierć | Psychoza i śmierć | Wyrachowanie i śmierć | Niewdzięczność i śmierć | Ukryta śmierć | Święta i śmierć | Obsesja i śmierć | Pożądanie i śmierć | Bractwo śmierci | Uczeń i śmierć | Echa i śmierć | Sekrety i śmierć | Śmierć i mrok | Śmierć i ryzyko 
 
 
*Tak, wiem, że istnieje Tesla. 

sierpnia 02, 2021

[7/2021] Podsumowanie miesiąca

[7/2021] Podsumowanie miesiąca

sierpnia 02, 2021

[7/2021] Podsumowanie miesiąca

    Cześć!

Jak już od kilku miesięcy - przychodzę do Was z podsumowaniem.

Na początek pokażę Wam, jakie książki trafiły na moje półki. 

  • Za zamkniętymi drzwiami 
    Ostatnio ciągle widzę książki tej autorki i bardzo mnie ciekawi jej twórczość

  • Czas żniw; Pieśń jutra; Zakon mimów
    Te książki już dawno za mną. Kiedy zobaczyłam, że są dostępne w antykwariacie nie umiałam się powstrzymać, żeby ich nie wziąć. Czekam na to, aż pojawi się tam czwarty tom :)

  • Wojna makowa; Płonący bóg; Republika smoka
    Czy jest ktoś, kto jeszcze nie słyszał o tej trylogii? Mam wrażenie, że już wszyscy ją czytali. Za mną już pierwszy tom, niedługo pojawi się recenzja.

  • Metro 2033; Metro 2035
    Bardzo znana trylogia, a ja jej jeszcze nie czytałam! Zastanawiam się tylko, czy nakład nie jest powoli na wyczerpaniu, ponieważ Metro 2034 (którego nie kupiłam) był dostępny za ponad 134 złote, a pozostałe dwa tomy po 12-13. 

  • Błękit; Ostatni
    O ile Ostatni jest jeszcze dość dobrze dostępny, to Błękit powoli staje się białym krukiem. Kiedy dowiedziałam się, że jest powoli coraz trudniej dostępny to nie wahałam się i zamówiłam. Zwłaszcza, że Historię pszczół oceniłam bardzo wysoko.


  • Dżentelmen w Moskwie
    Słyszałam bardzo dobre opinie o tej książce. Była dostępna za dwie dyszki w Biedronce, więc nie mogłam nie wziąć.

  • Chemik
    Kilka lat temu byłam zakochana w Zmierzchu, Intruza nadal mam na swojej półce. Jestem ciekawa, czy Chemik też mi się spodoba. No i kosztował jakieś trzy złote.

  • Dzikusy. Francuskie wesele
    Szczerze? Nic nie wiem o tej książce. Dostałam ją jako gratis do Błękitu i może, kto wie, spodoba mi się.

  • Battle Royale
    Na tę książkę ostrzyłam sobie zęby. Kiedy znalazłam za cenę poniżej 50 zł to nie mogłam się powstrzymać. Myślę, że za niedługo się za nią zabiorę.

  • Piekarnia Czarodzieja
    Nie będę kłamać, urzekła mnie swoją piękną okładką. Jestem już po lekturze, recenzja wkrótce.

  • Harda horda
    Wzięłam by była tania >.<
PRZECZYTANE w lipcu

    W czerwcu udało mi się przeczytać 17 książek, czyli 6495 stron, co przekłada się na ~209 stron dziennie.
    Już dawno nie udało mi się tyle przeczytać, pewnie częściowo jest to kwestia tego, że miałam dwa tygodnie urlopu i odrobinę więcej czasu na czytanie :) Był to też bardzo dobry miesiąc po względem potencjalnych ulubieńców. Już teraz powiem Wam, że przynajmniej trzy książki z powyższego zestawienia trafi do ulubieńców tego roku!

TBR na sierpień

  • Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow
    Jestem już w połowie i bardzo mi się podoba!

  • Władca pierścieni - J.R.R. Tolkien
    Miałam już dwa podejścia do tej książki. Nie obiecuję, że przeczytam całość, ale mam nadzieję, że w końcu przebrnę przez Drużynę pierścienia.

  • Battle Royale
    Baaardzo mnie ciekawi.

  • Jeszcze do końca nie wiem, ale być może wezmę udział w Trójce e-pik u Sardegny. Was też zapraszam bardzo mocno!
Obietnica

    Wpadam w nałóg kupowania książek, a moc przerobowa się nie zwiększa. Powoli z stosu wstydu zaczyna się robić hałda wstydu, o ebookach nie wspomnę. Dlatego postanawiam do końca roku nie kupować książek. Wyjątek mogę zrobić dla "Nieposkromionej" Glennon Doyle, drugiej części z uniwersum Metra 2033 i pierwszych dwóch części o Robercie Langdonie, ponieważ chciałabym odświeżyć sobie książki Browna. Trzymajcie kciuki, żeby się udało. 

    Jak tam Wasze plany na sierpień? I jak wyglądał czytelniczo Wasz lipiec? Podzielcie się swoimi historiami :)

lipca 31, 2021

#31 Więzień Labiryntu - James Dashner

#31 Więzień Labiryntu - James Dashner

lipca 31, 2021

#31 Więzień Labiryntu - James Dashner

    O książce, z której opinią dzisiaj przychodzę słyszałam już dawno. Nawet oglądałam film na jej podstawie, ale żebym ją przeczytała to złożyło się dopiero teraz. Pamiętam, że film na tyle mi się podobał, że obejrzałam trzy części w trzy kolejne wieczory, co raczej rzadko mi się zdarza. Czy książka też była dobra? Zapraszam do przeczytania recenzji.

"Zapomnij o dawnym życiu, rozpocząłeś nowe."

    Thomas budzi się w windzie, nie pamięta kim jest i skąd się tam wziął. Zna jedynie swoje imię. W końcu winda wyjeżdża na powierzchnię i dołącza do grupy chłopców zamieszkujących... Strefę. Strefa jest to kawałek terenu ulokowany pośrodku Labiryntu. Labirynt zamyka swoje ściany codziennie, a ci, którzy nie zdążyli z niego wrócić nie mają praktycznie żadnych szans na przeżycie. Thomas, jako świeżuch, musi przystosować się do nowego życia, w którym wszyscy Streferzy walczą o przetrwanie. Lecz dzieje się coś dziwnego. Następnego dnia po przybyciu Thomasa winda przywozi na powierzchnię jeszcze jedną osobę. Dziewczynę z tajemniczą wiadomością.

Znajdź wyjście albo zgiń.

    Autor miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę. Labirynt, z którego z pozoru nie ma żadnego wyjścia, mordercze stwory grasujące po labiryncie nocą, zagadka do odkrycia, zmuszenie grupy nastoletnich chłopców do nauczenia się, jak przetrwać bez dorosłych. Fajnie, ale jakoś coś między mną a książką nie kliknęło. Już wyjaśniam dlaczego.

    Przede wszystkim męczący slang. Świeżuch, klump, buldożerca, purwa (i jej wszystkie możliwe odmiany) - strasznie mnie to irytowało. Ze względu na fakt, że książkę posiadam w wersji elektronicznej i papierowej to najpierw zaczęłam czytać na czytniku. Po chwili stwierdziłam, że chyba z moją wersją elektroniczną jest coś nie tak i chwyciłam za papierową książkę, okazało się, że z ebookiem wszystko było w porządku, a dziwne słowa to nie jest żaden błąd. Po jakimś czasie trochę się przyzwyczaiłam, ale ostatecznie slang nie przypadł mi do gustu.

    Zirytowała mnie scena, która nastąpiła po pojawieniu się w Strefie dziewczyny. W pewnym momencie któryś z przebywających tam chłopców wypowiedział tekst, że pierwszy chce ją mieć. Jakby dziewczyna pojawiła się po to, by być zabawką dla dorastających młodych mężczyzn i spełniać ich różnorakie fantazje. Może powiecie, że jestem przewrażliwiona, że to tylko książka, ale jakiś młody chłopak kiedyś po nią sięgnie, utkwi mu ta scena w głowie i katastrofa murowana. 

    Zdziwiło mnie w książce też to, że Streferzy mieli zapewnione różne "wygody", między innymi dobrze wyposażoną kuchnię w mikrofalówkę, lśniące stoły itp. oraz mogli o różne rzeczy ułatwiające życie prosić i otrzymywali je za pomocą windy. Z jednej strony da się to wytłumaczyć, bo Labirynt nie powstał przecież sam z siebie i Stwórcy mieli nad nim kontrolę, a z drugiej strony psuło całe wyobrażenie o tym, że muszą nauczyć się, jak przetrwać. 

     Chociaż całość raczej nie trzymała mnie w jakimś szczególnym napięciu i bywały momenty, kiedy trudno było mi zachęcić się do dalszego czytania to ani trochę nie żałuję czasu spędzonego z tą książką. Końcówka sprawia, że zastanawiam się, co będzie się działo dalej i mam ochotę dać szansę następnym tomom, które już czekają na mojej półce.

Ocena: 5/10
Liczba stron: 424
Cykl: Więzień Labiryntu

Więzień Labiryntu | Próby ognia | Lek na śmierć | Rozkaz zagłady | Kod gorączki


Copyright © Let's read! , Blogger