kwietnia 27, 2021

#8 Chłopaki Anansiego - Neil Gaiman

#8 Chłopaki Anansiego - Neil Gaiman

kwietnia 27, 2021

#8 Chłopaki Anansiego - Neil Gaiman

    Macie czasem tak, że czujecie przymus przeczytania książki jakiegoś autora, ale wiecie, że Wam się nie spodoba? Ja mam, a w szczególności z twórczością  Neila Gaimana. Zaczęło się od książki pt. Gwiezdny pył, który przeczytałam, jak tylko się dowiedziałam, że film pod tym samym tytułem jest na podstawie powieści. Lektura mnie rozczarowała i był to jeden z tych momentów, w których ekranizacja okazała się lepsza niż książka. Potem dłuuugo nie miałam z Gaimanem do czynienia, do momentu, w którym postanowiłam przeczytać jego Mitologię nordycką, która okazała się średnia i Koralinę, której fabuła była w moim odczuciu płytka jak kałuża. Ale chciałam dać temu autorowi kolejną szansę, chociaż miałam przeczucie, że znów się zawiodę.

"Na blacie szafki tkwiła limonka - mały, zielony Budda.
- Zupełnie mi nie pomagasz - rzekł do niej. Zachowywał się niesprawiedliwie.
To była tylko limonka, nie miała w sobie nic szczególnego. Starała się, jak mogła."
    Ojciec Grubego Charliego zmarł i chociaż nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego syn udał się na pogrzeb. Po uroczystości od swojej dawnej sąsiadki dowiedział się, że... ma brata i aby go wezwać musi przesłać mu wiadomość za pośrednictwem pająka. W chwili alkoholowego zamroczenia Charlie przekazuje życzenie poznania brata pająkowi i od tego momentu życie mężczyzny wywraca się do góry nogami.
 
    Ciężko jest mi powiedzieć, co podobało mi się w tej książce, bo jeśli miałabym być zupełnie szczera to oprócz całkiem ciekawego pomysłu na fabułę to chyba nic. Pomysł Gaiman miał całkiem dobry, poznanie brata, o którym nie miało się pojęcia, ojciec-bóg mający tysiące lat, magi i czary, duchy, łapanie mordercy... Wszystko to mogłoby być bardzo ciekawe, ale niestety - dla mnie - nie było wcale. Musiałam niemal zmuszać się do dalszej lektury.
 
    Bohaterowie byli  irytujący. Począwszy od fajtłapowatego Charliego, który nie potrafił zawalczyć o swoje i walnąć pięścią w stół, przez Spidera, któremu wszystko w życiu się należało, nijaką Rosie - narzeczoną Charliego, Grahame Coats'a szefa-oszusta. Jakoś tak nikogo z nich nie można było polubić i mu kibicować. Jedyną bohaterką, która okazała się interesująca, była Daisy, a i to też dopiero w momencie, kiedy pojawiła się w zupełnie nowej roli. 

    Jedynym wątkiem, przy którym odczułam jakiekolwiek zainteresowanie było poszukiwanie mordercy przez Daisy. Zastanawiałam się, czy uda jej się dopaść złoczyńcę, czy może nie, co będzie z jej karierą w policji. Niestety, ta chwila dość szybko się urwała, bo inni bohaterowie weszli na scenę. I znów zmuszałam się do dalszego czytania i tylko odliczałam do końca książki. Szczęście w nieszczęściu było takie, że śledztwo zaczęło się gdzieś w 3/4 książki, więc już nie dużo zostało.

    Po takiej krytyce pewnie się zastanawiacie, dlaczego nie porzuciłam tej lektury. Bo nie umiałam. Z reguły jest tak, że jak już zacznę jakąś książkę to muszę ją dokończyć, choćbym nie wiem, jak miała się męczyć. A najgorsze jest to, że mam w planie przeczytać jeszcze z dwie książki Gaimana, którymi inni ludzie się zachwycają. Nie wiem, czy jest jakiś autor, który dostał ode mnie tyle szans, mimo tylu rozczarowań.

Ocena: 3/10
Liczba stron: 344

    PS. Nowe wydania książek Gaimana mała piękne, w moim odczuciu, okładki. Ale wersja Chłopaków Anansiego, z którą miałam (nie)przyjemność się zapoznać była tak brzydka... Grafik płakał, jak projektował.

kwietnia 23, 2021

#7 Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafón

#7 Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafón

kwietnia 23, 2021

#7 Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafón

    Kiedy pierwszy raz (czyli około dziesięć lat temu) istniałam z blogosferze książki Carlosa Ruiza Zafóna były bardzo popularne i myślę, że ta popularność nie mija do teraz. Co chwilę pojawiły się recenzje którejś z jego książek i nie pamiętam, by jakaś była negatywna. Sama przeczytałam dwie jego powieści, ale przyznam szczerze, że już nie bardzo pamiętam o czym były, z wyjątkiem tego, że Światła września miały w sobie motyw zabawek. Jakiś czas temu stwierdziłam, że to wstyd nie znać jego najpopularniejszych powieści, które wchodzą w skład cyklu o nazwie Cmentarz Zapomnianych Książek i postanowiłam je nadrobić.

    Bardzo dawno temu czytałam opis książek z tego cyklu i miałam tylko mgliste pojęcie o fabule, więc można powiedzieć, że do lektury przystąpiłam w zasadzie z czystą głową. I chociaż jestem już po przeczytaniu pierwszej części to po raz kolejny mogę powiedzieć, że kompletnie nie tego się spodziewałam. 

"Milczenie jest potrzebne tylko wtedy, kiedy nie ma się nic ważnego do powiedzenia. Milczenie sprawia, że nawet głupcy przez chwilę stają się mędrcami."

    Barcelona XX wieku. David Martin jest pisarzem z ogromnym talentem, jednak nie dane było mu publikować pod własnym nazwiskiem. Pewnego dnia tajemniczy wydawca daje Davidowi propozycję napisania książki, którą ten przyjmuje. Od tego momentu wszystko się zmienia, a główny bohater musi stawić czoła nieoczekiwanym i dziwnym wydarzeniom.

    Przede wszystkim muszę powiedzieć, że tak jak w przypadku Cienia wiatru jestem zaskoczona czasem, w którym fabuła została osadzona. Z jakiegoś powodu w moich wyobrażeniach wydarzenia były osadzone przynajmniej dwieście lat wcześniej, niż faktycznie miało to miejsce w książce i ciężko było mi sobie wyimaginować na przykład wygląd i stroje kobiet, a także dziwiła mnie obecność samochodów. Ale to tylko moja osobista kwestia i podejrzewam, że osoby, które od razu będą wiedziały, że wydarzenia dzieją się na początku dwudziestego wieku nie będą miały takiego problemu.

    Fabuła zaskakuje wielogatunkowością. Na kartach powieści znajdziemy zarówno elementy romansu, horroru, kryminału jak i - dość nieoczekiwanie - fantastyki. Wszystko jest ze sobą wymieszane i czasem zaciera się granica pomiędzy jednym a drugim. Książka prawie nieustannie trzyma w napięciu, czytelnik czeka na odpowiedzi na pytania, które pojawiają się w trakcie lektury. Kim naprawdę jest tajemniczy wydawca? Co naprawdę stało się z właścicielem domu z wieżyczką, w której mieszka David? Czy książka zostanie wydana i jakie będą tego konsekwencje?

    Polubiłam głównego bohatera, nawet jeśli były momenty, w których dość mocno irytował i mieszał. Szczególnie zirytowało mnie jego podejście do pisania książki, ponieważ w pewnym momencie robił wszystko, żeby jej nie skończyć. W mojej głowie pojawiło się wtedy "weź siądź na czterech literach, napisz i będziesz miał spokój", ale oczywiście nie miałam pewności, czy posłucha mojej wspaniałej rady. Zapałałam sympatią również do Isabelli, siedemnastolatki z złośliwym charakterem, chociaż i ona miała swoje słabsze momenty. Byłam bardzo ciekawa, czy między nią a Davidem będzie coś więcej czy może nie. Tutaj nie zdradzę, czy ich znajomość weszła na wyższy poziom, sami musicie przeczytać. Możemy też spotkać się z starymi/nowymi bohaterami, a mianowicie ojcem i synem z księgarni Sempere, które to spotkanie było całkiem miłe.

    Kiedy czytałam Grę Anioła miałam wrażenie, że autor odrobinę wzorował się na Mistrzu i Małgorzacie Michaiła Bułhakowa, tajemniczy wydawca - Andreas Corelli - bardzo przypominał mi postać Wolanda, zwłaszcza po poznaniu szczegółów książki, którą David miałby napisać, a także po jego zachowaniu i umiejętności odczytywania myśli oraz odgadywania przyszłości.

    Słabym elementem Gry Anioła jest jej zakończenie, bo nie do końca wiadomo o co w nim chodzi i to, co się w nim dzieje jest dość mocno przekombinowane. Jakoś niespecjalnie "czuję" zakończenie, średnio mi się podobało, co bynajmniej nie zniechęca mnie do przeczytania następnej części. 

    Powieść podobała mi się bardziej niż jej poprzedniczka. Momentami zabawna, czasem straszna, niemal zawsze trzymająca w napięciu. Odrobinę zazdroszczę ludziom, którzy będą mogli tę książkę przeczytać po raz pierwszy. Dodatkowo książka jest skarbnicą życiowych cytatów, co sprawia, że bardzo ciężko wybrać ulubiony.


Ocena: 7/10
Liczba stron: 608
Rok wydania: 2008
Cykl: Cmentarz Zapomnianych książek


Cień wiatru | Gra anioła | Więzień nieba | Labirynt duchów | Miasto z mgły

kwietnia 19, 2021

#6 Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson

#6 Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson

kwietnia 19, 2021

#6 Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson

! Książka (moim zdaniem) jest dla osób pełnoletnich i o odpornej psychice !


    Unikam czytania popularnych książek, ponieważ jest z nimi tak, że fala zachwytów zniechęca mnie do choćby dotknięcia ich okładek. I kompletnie nie ma znaczenia, jaki to jest gatunek książki. Jest popularna? To musi swoje odczekać, aż emocje opadną.

     O trylogii Millenium usłyszałam pierwszy raz, kiedy byłam w technikum, a był to mniej więcej czas, kiedy filmowa adaptacja pt. Dziewczyna z tatuażem wchodziła do kin. Panie bibliotekarki chyba wszystkie po kolei czytały książki Larssona, ale z racji takiej, że wtedy byłam na fali czytania tylko i wyłącznie romansów paranormalnych to średnio byłam zainteresowana kryminałem o grubości cegły.

    Ostatnio bardzo chętnie chwytam za kryminały. Nie wiem, skąd się to wzięło, bo nigdy za tym gatunkiem nie przepadałam, ale najwyraźniej po prostu musiałam dojrzeć. Dodatkowo mam takie mini-postanowienie, że w 2021 roku rozszerzę swoje czytelnicze horyzonty poza Stany Zjednoczone czy Zjednoczone Królestwo, a pierwszy (i kolejne też) tom trylogii Millenium jest jednym z kroków, który pozwoli mi to osiągnąć

To jest takie chore, że może podrajcować niejednego psychologa.


   
Mikael Blomkvist jest znanym dziennikarzem i współzałożycielem dziennika Millennium, który został skazany na trzy miesiące więzienia za zniesławienie szwedzkiego przemysłowca Wennerströma. Dzięki pewnemu splotowi wydarzeń poznaje Henrika Vangera, który zleca mu pracę nad książką opisującą historię rodziny Vangerów oraz odkrycie, co stało się z jego bratanicą Harriet i kim jest jej morderca. Sprawę komplikuje fakt, że dziewczyna zaginęła prawie czterdzieści lat temu, ciała nigdy nie znaleziono, a wszystkie dowody i poszlaki zostały sprawdzone na wiele różnych sposobów.
Równolegle poznajemy Lizbeth Salander, dwudziestoczterolatkę, która szokuje swoim wyglądem wielu ludzi, a do tego jest genialną researcherką zatrudnioną w firmie ochroniarskiej. Lizbeth dostaje zadanie na polecenie prawnika Vangera, aby prześwietlić Blomkvista. Wysoki poziom jej raportu sprawił, że gdy Mikael potrzebował pomocy w wyszukiwaniu faktów z przeszłości to właśnie Salander wkroczyła do akcji.

    Wow. Nie tego się spodziewałam i nie takie były moje wyobrażenia na temat tej książki. Przede wszystkim myślałam, że tytułowi mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet ujawnią się w zupełnie inny sposób, niż zostało to przedstawione w książce. Spodziewałam się, że główny bohater co najmniej będzie pałał niechęcią do wszystkich przedstawicielem płci pięknej, na szczęście okazało się inaczej i Mikael nie był mizoginem. 

    Początek książki może trochę zniechęcać, ale jak już przebrnie się przez te kilka pierwszych stron to już idzie wszystko jak po maśle. Jak tylko byłam zmuszona odłożyć czytnik to zastanawiałam się, co będzie dalej, czego się jeszcze dowiem, no i oczywiście chciałam wiedzieć, co będzie z samym Mikelem, ponieważ wątek jego skazania przeplata się z szukaniem mordercy Harriet. Bardzo polubiłam też momenty, kiedy Lizbeth Salander przejmowała stery i poznawałam jej historię i, wcale nie łatwe, życie. Jest ona bohaterką skomplikowaną i doświadczoną przez los. Autor też jej nie oszczędzał. Ale żeby poznać jej życiorys to po prostu musicie przeczytać tę książkę.

    W książce dostajemy zagadkę, poszukiwanie odpowiedzi, no i oczywiście finał, który jest tak szokujący, że zastanawia mnie, jak takie coś mogło pojawić się w umyśle autora, a jednocześnie nie zdziwiłabym się, gdyby Stieg Larsson zainspirował się jakimiś prawdziwymi wydarzeniami, ponieważ ludzie są zdolni do największych okrucieństw.

    Mój umysł nie jest specjalnie analityczny, a kryminały czytam raczej dla dobrej zabawy niż dla chęci przeanalizowania tekstu i odkryciu, kto zabił, zanim autor ujawni tę informację. Pewne podejrzenia, co do rozwiązania tajemnicy, co się stało z Harriet i kto był w to zamieszany miałam w trakcie czytania i na końcu okazało się, że się sprawdziły. Czy byłam tym rozczarowana? Nie, głównie ze względu na to, że po prostu strzelałam i akurat trafiło mi się, jak ślepej kurze ziarno.

    Ostatnio zastanawiałam się, czy czytelnikom podobają się książki, w których nie ma ani skrawka romansu. Jak wiadomo, solą życia jest miłość, więc podejrzewam, że gdyby nie było w Mężczyznach... nic takiego to czegoś na pewno by mi brakowało. Otóż, romans był, nawet nie jeden, ale nie pchał się na pierwszy plan. Żaden bohater nie wzdychał, nie płakał, nie jęczał i stękał. Bardzo podobało mi się to nie wypychanie wątku romantycznego na pierwsze skrzypce. 

    Mam trochę kaca książkowego po tej lekturze, nie umiem się chwycić za nic nowego, bo mój umysł dalej analizuje wydarzenia, które miały miejsce na szwedzkiej wyspie. Podejrzewam, że za kolejne dwie części zabiorę się szybciej niż później, gdyż po ich opisach wnioskuję, że będą co najmniej tak dobre, jak Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet.

Ocena: 8/10
Liczba stron: 620
Rok wydania: 2008
Cykl: Millennium

Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet | Dziewczyna, która igrała z ogniem | Zamek z piasku, który runął
Co nas nie zabije | Mężczyzna, który gonił swój cień | Ta, która musi umrzeć

    Obejrzałam ekranizację pt. Dziewczyna z tatuażem. Gra aktorska super, zgodność z książką powiedziałabym tak na 90%, ponieważ kilka szczegółów zostało albo pominiętych albo zmienionych, no i przede wszystkim zakończenie jest inne. Film jest definitywnie dla osób pełnoletnich!

kwietnia 15, 2021

#5 Pośredniczka - Meg Cabot

#5 Pośredniczka - Meg Cabot

kwietnia 15, 2021

#5 Pośredniczka - Meg Cabot

    Kiedy byłam nastolatką i spędzałam całe wakacje na ogródku z kumpelą najlepiej czytało mi się młodzieżówki i romansidła, i paranormal romance. W każdym razie przez moje ręce przewinęło się wiele takich książek, które pochłaniałam w jedno popołudnie. Ale o większości zdążyłam już zapomnieć i jak czasem trafiam na nie w czeluściach internetu to jestem zaskoczona, że kiedykolwiek ich dotykałam, nie mówiąc już o spędzeniu z nimi kilku godzin.

    Częściowo tak mam właśnie z książkami Meg Cabot. Pamiętam, że czytałam i mi się podobały, ale w zasadzie nie pamiętam o czym konkretnie były, z wyjątkiem paru szczegółów. Także postanowiłam się odrobinę odmóżdżyć i przypomnieć sobie książeczki, którymi kiedyś się zachwycałam i przy których dobrze się bawiłam, w związku z czym zaczęłam od serii Pośredniczka.

    Długo zastanawiałam się, jak to rozwiązać pod kątem recenzji, czy zrobić opinię zbiorczą czy osobne, ale stwierdziłam, że te sześć książek mogłoby równie dobrze zostać wydane jako jedna grubsza powieść, więc tekst będzie tylko jeden.

Zamiary są jednak tyle warte, co ludzie, którzy je mają.

    W pierwszej części poznajemy główną bohaterkę o imieniu Susannah, która przeprowadza się z Nowego Jorku do Kalifornii, ponieważ jej mama ponownie wyszła za mąż. Susannah nie jest jednak zwykłą nastolatką, posiada umiejętność widzenia, rozmawiania i wchodzenia w inne interakcje z duchami. Dowiadujemy się tego w momencie, kiedy okazuje się, że w jej pokoju w nowym domu mieszka 150letni duch. Pierwszego dnia w nowej szkole Suze wchodzi w zatarg z Heather, niebezpiecznym duchem dziewczyny, która zmarła krótko wcześniej i nie może pogodzić się z faktem, że jej chłopak nie jest już jej chłopakiem. Razem z ojcem Dominikiem starają się przekonać dziewczynę, że co się stało to już się nie odstanie. 

Ocena: 6/10
Liczba stron: 190

    W drugiej części Suze nawiedza duch, który chce, aby przekazał komuś wiadomość. Nic dziwnego, skoro Suze jest Pośrednikiem. Główna bohaterka rozpoczyna śledztwo mające doprowadzi do tego, by dowiedzieć się, kto jest adresatem wiadomości, przy okazji nawiązując bliższą relację z jednym z najprzystojniejszych i najpopularniejszych chłopaków w całej szkole. Co na to Jesse, duch mieszkający w jej pokoju? Odpowiedź w książce.

Ocena: 6/10
Liczba stron:198

    W trzeciej części do Suze przyjeżdża przyjaciółka z Nowego Jorku, podczas wizyty w sklepie Suze zauważa grupkę duchów próbujących ukraść skrzynkę piwa. Okazuje się, że są to uczniowie liceum z sąsiedniego miasta, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Suze bada okoliczności ich śmierci, w czym pomaga jej Jesse de Silva i ojciec Dominik. Czy z wypadkiem na punkcie widokowym, w którym zginęli nastolatkowie maczał palec pewien niepozorny uczeń z klasy Suze?

Ocena: 6/10
Liczba stron: 198

    Czwarta część ma swoje miejsce podczas wakacji, podczas których Susannah pracuje w hotelu jako opiekunka do dzieci. Poznaje tam ośmiolatka, który tak jak ona i ojciec Dominik jest pośrednikiem. W międzyczasie toczy walkę z byłą narzeczoną Jesse'go, która wróciła jako duch, aby powstrzymać prace budowlane, które ujawniłyby tajemnicę śmierci Jesse'go, W całej historii swoje role odegra nie tylko Suze i ojciec Dominik, ale też i nowo odkryty pośrednik... i jego brat!

Ocena:  6/10
Liczba stron: 214

    W przedostatniej części Susannah przy pomocy Paula odkrywa, że pośrednictwo to nie tylko pomoc duchom w przejściu na drugą stronę zasłony. Problem w tym, że Paul jednocześnie chce pomóc Suze, umówić się z nią i... pozbyć się Jesse'go. W tym tomie jest najmniej akcji, fabuła skupia się raczej na relacjach pomiędzy bohaterami i odkrywaniu tajemnic daru posiadanego przez Susannah i Paula.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 182

    W ostatniej części Susannah próbuje zapobiec wydarzeniom, które sprawiłyby, że nigdy nie pozna i nie zakocha się w Jesse'm. Czwarty wymiar ma w sobie bardzo dużo akcji i jej zwrotów, a także zupełnie niespodziewane zakończenie. 

Ocena:6/10
Liczba stron: 205

    Gdybym była sobą sprzed dziesięciu lat prawdopodobnie byłabym zachwycona tą serią i z marszu moje ocena to byłoby 10/10, arcydzieło. Teraz jednak jestem trochę starsza, zdecydowanie bardziej krytyczna i trudno mnie zachwycić. Jednakże podczas ponownej lektury bardzo dobrze się bawiłam, chociaż raczej typowo nastoletnie problemy mnie już definitywnie nie dotyczą i niektóre sytuacje w tej serii wydały mi się bardzo żenujące

    Główna bohaterka to twardzielka, mimo tego że przejmuje się takimi rzeczami jak pryszcz, ubrania od projektantów czy brak chłopaka. Ale trudno jej nie lubić, a Jesse'go nie kochać. Myślę, że jego postać (jak z resztą innych męskich wykreowanych przez Meg Cabot) jest przynajmniej częściowo odpowiedzialna za wymagania, jakie dorosła ja stawia mężczyznom w swoim życiu. I nawet teraz - po dziesięciu latach - uważam, że w Pośredniczce było go zdecydowanie za mało!

    Nie wiem, jakie przerwy między pisaniem kolejnych części miała Meg Cabot, ale odrobinę irytujące było to, że w  książce rozpoczynającej serię cała akcja odegrała się w ciągu czterech dni pierwszego tygodnia, druga część według głównej bohaterki rozgrywała się w następnym tygodniu, ale odnosząc się do wydarzeń z Heather opisywała je tak, jakby czas pomiędzy był dłuższy. Tak samo było z kolejnymi częściami. Prawdopodobnie jeśli nie czytałabym ich jedna po drugiej w ogóle nie zauważyłabym tego. Swoją drogą to gdyby ktoś miał kilkumiesięczne przerwy między tomami to autorka robi wstawki, kto jest kim i co się stało, także raczej nie miałby problemu z przypomnieniem sobie, co się działo wcześniej.

    Język w tek serii jest prosty, młodzieżowy. Większość problemów jest raczej błaha dla dorosłego człowieka, ale dla nastolatków są to - bardzo prawdopodobne - małe końce świata. Trzeba na to przymknąć oko, jak się czyta młodzieżówki. Jak już wcześniej wspominałam cykl mógłby zostać połączony w jedną książkę, ale z drugiej strony jej grubość mogłaby przerażać młodzież po nią sięgającą.

    Seria nie jest przeznaczona dla mojej kategorii wiekowej, bo - powiedzmy sobie szczerze - jestem już na nią za stara, ale bawiłam się świetnie przypominając sobie, o czym każda część jest i kibicując związkowi Pośredniczki i ducha, i chociaż znałam zakończenie (chociaż o szczegółach wydarzeń do niego prowadzących zapomniałam) to i tak trzymałam kciuki, żeby wszystko się udało.

    Czy polecam? Tak i nie. Polecam nastolatkom, które chcą poczytać coś lekkiego z nutą fantastyki. Nie polecam za to dorosłym, bo problemy przedstawione w serii o Pośredniczce prawdopodobnie wydadzą im się zbyt infantylne w porównaniu z problemami życia codziennego.
Tak tak już wcześniej powiedziałam, dziesięć lat temu seria dostałaby 10/10 i zaklasyfikowana jako arcydzieło, a teraz 6/10, bo jest tylko i aż dobra. 

Ocena całej serii: 6/10

PS: Jako ciekawostka powiem, że pierwszy tom serii wyszedł w 2001 roku, co oznacza, że ma już 20 lat!  

kwietnia 11, 2021

#4 Tajemnicza śmierć Marianny Biel - Marta Matyszczak

#4 Tajemnicza śmierć Marianny Biel - Marta Matyszczak

kwietnia 11, 2021

#4 Tajemnicza śmierć Marianny Biel - Marta Matyszczak

    Jakie jest moje miasto? Nie jest to co prawda Nowy Jork, Dubaj albo chociaż Warszawa, ale jednocześnie uważam, że nie ma się czego wstydzić. Mamy duży park, a w nim zoo, wesołe miasteczko i planetarium, największe i najstarsze w Polsce. W moim mieście znajduje się też jeden z trzech najwyższych budynków mieszkalnych dwudziestolecia międzywojennego, nazywany drapaczem chmur, chociaż już wiele innych budynków zdążyło go przerosnąć. Moje miasto jest też jednocześnie brudne, sadza wylatuje z kominów, a po niektórych ulicach lepiej nie chodzić po nocy. Spędziłam tu całe moje dotychczasowe życie, przeszłam przez wszystkie etapy edukacji, moje życie zawodowe też odbywało się głównie tu (oprócz jednej pracy), przeżywałam tu zarówno pierwsze miłości jak i zawody na tym polu, i naprawdę rozumiem, że można tego miasta nienawidzić. Ale nie wolno na nie pluć. Skąd jestem? Z Chorzowa.

    Dlaczego o tym w ogóle piszę, skoro w ogóle nie planowałam ujawniać skąd jestem? Ano dlatego, że jakiś czas temu dowiedziałam się, że jest książka, której akcja rozgrywa się w moim mieście i postanowiłam ją przeczytać. I od razu powiem, że nie podobała mi się.


"Bo musicie wiedzieć, że ja nad wszystko przedkładam jedzenie. Nad wszystko! Głaskanie, spacerki, leżenie na kanapie, wysłuchiwanie tego, jaki jestem piękny, a nawet spanie."

    W chorzowskiej kamienicy przy ulicy 11 Listopada 113 zostały odnalezione zwłoki Marianny Biel, starszej pani, byłej aktorki. Zwłoki odkrywa nowy lokator, Szymon Solański wraz z swoją koleżanką i jednocześnie sąsiadką, Różą Kwaiatkowską. Śmierć Marianny Biel to przypadek czy może czyjeś celowe działanie? Nie wiadomo, ale policja szybko umarza sprawę. Szymon, były policjant a teraz prywatny detektyw, razem z Różą, która jest dziennikarką i psem adoptowanym z lokalnego schroniska Guciem próbują rozwiązać tajemniczą śmierć. Trzeba powiedzieć również, że wspomniany Gucio jest jednym z narratorów i z jego perspektywy możemy poznać sporą część fabuły.

    Zacznę od plusów i przejdę do minusów. Książka jest napisana poprawnym językiem, na kartkach historii można się również spotkać z śląską gwarą. Fragmenty pisane z perspektywy psa i jego spojrzenie na świat było lepszą stroną tej książki, jedynie w momentach psiej narracji udawało mi się od czasu do czasu uśmiechnąć, chociaż rzadko, a powieść jest określana jako napisana w sposób humorystyczny. No i to by było na tyle. Minusów jest znacznie więcej.

    Przez większą część książki miałam wrażenie, że autorka ma jakieś poważne kompleksy i nienawidzi świata. Każdy bohater, prócz Szymona i Gucia, jest albo gruby, albo głupi, albo alkoholik, albo śmierdzący, albo wszystko na raz. Dodatkowo śmieje się z prób Róży w dążeniu do lepszej sylwetki, przecież to takie zabawne, kiedy otyła osoba podejmuje walkę o lepszy wygląd i zdrowie. Każde mieszkanie to zawilgocona i zagrzybiona melina, a z każdej sieni wali moczem i gnijącymi śmieciami. Autorka posunęła się do stwierdzenia, że dzielnica, w której spędziłam swoje całe życie to slamsy i widok jak z kraju trzeciego świata. Jasne, nie jest to Hollywood, ale myślę, że posunęła się o wiele za daleko.

    Książka dzieje się zarówno w czasie teraźniejszym, jak i mamy do czynienia z retrospekcjami. W jednej z retrospekcji pojawiło się stwierdzenie, że chłopak, który podoba się Mariannie Biel uważa ją za dziołchę* z Chorzowa, prowincjuszkę, mimo że studiowała w Krakowie. Uważam, że Chorzów nie jest ani trochę gorszy od Krakowa i oburza mnie fakt, że Marta Matyszczak zamieściła takie coś w swojej książce.

    Oburza mnie również fragment: "Obok jedynki stała szkoła muzyczna, z której dochodziło teraz rzępolenie jakichś przygłuchych bachorów, zarzynających na skrzypcach Mozarty czy Bachy. Pomnikowy Chopin na wspomnianym skwerku, choć z betonu, musiał dostawać drgawek z obrzydzenia". Pani Marto, powinna się Pani wstydzić i wystąpić z publicznymi przeprosinami dla szkoły i "bachorów", które do niej chodzą. Bo nie ma Pani zielonego pojęcia, jak to wygląda od środka.

    Kolejną rzeczą, której nie mogę znieść jest to, że nazwy jednego z barów, sklepu i jego motta (sklep nazywa się Wielbłąd, a jego hasło reklamowe to "Człowiek nie wielbłąd, napić się musi") czy klubu go-go mieszczącego się nad nim zostały podane bezbłędnie i ze szczegółami, za to Teatr Rozrywki, który jest jednym z elementów wizytówki Chorzowa został przemianowany na Teatr Uciecha. Serio Pani Marto, serio? 

    Na 304 stronach książki zostało upchnięte dużo. Kłopoty małżeńskie, morderstwo (a nawet dwa), śledztwo, walka z alkoholizmem, problemy małżeńskie, złe wybory miłosne, ukrywane tajemnice, homoseksualizm, romans pozamałżeński. Wszystko to okraszone krytyką i niezadowoleniem. Może jakby autorka skupiła się na dwóch, ewentualnie trzech wątkach wypadłoby to lepiej. Rozwiązanie zagadki tajemniczej śmierci Marianny Biel nie przyniosło jakiejś wielkiej ekscytacji we mnie, jako czytelniku, bo już znudzona byłam wszystkimi pobocznymi wątkami i wkurzona przez wyżej wymienione rzeczy.

    Postanowiłam, że przeczytam jeszcze jedną książkę Marty Matyszczak, ale zrobię to dopiero wtedy, jak ochłonę. Chcę zobaczyć, czy autorka jest pełna niechęci tylko dla Chorzowa, czy to taka ogólna tendencja. Czy polecam książkę? Nie. Nie wniosła do mojego życia niczego pozytywnego, straciłam tylko czas, który mogłam przeznaczyć na coś bardziej wartościowego. 


Ocena: 2/10 
Liczba stron: 304
Rok wydania: 2017
Seria: Kryminał pod psem

* dziewczynę


Tajemnicza śmierć Marianny Biel | Zbrodnia nad urwiskiem | Strzały nad jeziorem | Zło czai się na szczycie | Morderstwo w hotelu Kattowitz | Trup w sanatorium | Wypocznij i zgiń | Las i ciemność | Noc na blokowisku

kwietnia 07, 2021

#3 Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafón

#3 Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafón

kwietnia 07, 2021

#3 Cień wiatru - Carlos Ruiz Zafón

    Jednym z moich największych marzeń jest podróżowanie dookoła świata. Bycie wszędzie, zobaczenie wszystkiego, spróbowanie dań zupełnie innych od tych, które znam z codziennego życia. Chwilowo zostają mi książki i poznanie tych wszystkich miejsc, przynajmniej w jakiś sposób, poprzez czytanie.


    Trochę wstyd nie przeczytać nigdy żadnej książki z cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek, chociaż w planie miałam je już przynajmniej 10 lat temu, kiedy bardzo aktywnie działałam w książkowej blogosferze, a recenzje powieści Zafóna co chwilę pojawiały się u bloggerów. W ostatnim czasie całkiem namiętnie oglądam booktube'a, który przypomniał mi o istnieniu tego właśnie cyklu, co poskutkowało moim postanowieniem, aby wreszcie Cień wiatru przeczytać.
Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem. Jakby było kieszonkowcem, dziwką albo sprzedawcą losów na loterie; to jego najczęstsze wcielenia. Do drzwi naszego domu nigdy nie zapuka. Trzeba za nim ruszyć.

    Fabuła książki umiejscowiona została w Barcelonie XX wieku. Główny bohater książki, Daniel Sempere, idzie z ojcem do tajemniczego miejsca znanego jako Cmentarz Zapomnianych Książek, w którym Daniel wybiera sobie książkę niejakiego Juliana Caraxa. Jest zachwycony lekturą i szuka innych książek tego autora. Niestety, ktoś stara się aby Julian Carax został zapomniany i odnajduje, po czym niszczy wszystkie jego książki.

    Nie tego się spodziewałam, co w sumie nie jest niczym dziwnym, bo sama nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. W każdym razie moje ewentualne wyobrażenia minęły się z tym, co dostałam, ponieważ myślałam - błędnie - że fabuła dzieje się przynajmniej dwieście lat wcześniej, a nie na początku dwudziestego wieku, w który wkracza powoli nowoczesność, jaką znamy. Ale nie rozczarowało mnie to.

    Jednym z głównych tematów książki jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kim był i co się stało z Julianem Caraxem. Aby rozwikłać zagadkę Daniel Sempere spotyka wiele różnych ludzi i poznaje także ich historie, także fabuła obejmuje naprawdę wiele wątków, niektóre oczywiście szybko się kończą, inne zaś są bardziej rozbudowane. Jeden z nich, chociaż myślałam, że był tylko krótką wstawką zostaje z czytelnikiem aż do końca, ale nie powiem Wam który i kto, bo sami musicie przeczytać.

    W czasie powieści Daniel Sempere dojrzewa, z dziecka staje się mężczyzną, przeżywa pierwszą miłość, romans.  Przy okazji prowadzi nas po różnych miejscach, między innymi po starym, opuszczonym pałacyku, ulicach Barcelony, Cmentarzu Zapomnianych Książek... Aż chciałoby się tam być i to wszystko obserwować.

    Autor opisuje wszystkie wydarzenia, miejsca i postacie w bardzo barwny i zróżnicowany sposób, styl jest niesamowicie wciągający i nawet osoby z mało rozwiniętą wyobraźnią będą w stanie wczuć się w książkę tak, jakby same brały udział w wydarzeniach. Chociaż zdarza się, że może ta forma męczyć to po chwili autor robi coś, co na powrót sprawia, że chcemy zanurzyć się w fabule. Bohaterowie są kolorowi, zaskakujący, o różnych charakterach, niektórych po prostu nie można nie polubić. Swoją drogą to niektórych sytuacji w ogóle nie spodziewałabym się po Cieniu wiatru. Ogromnie mnie zaskoczyły i to na plus.

    Rzeczą, która mnie rozczarowała jest zakończenie, ponieważ sama akcja i dochodzenie do prawdy rozwijało się w średnio zawrotnym tempie i będąc już przy końcu książki zastanawiałam się, czy tajemnica zostanie rozwiązana. Cóż, została, ale kompletnie nie w tej formie, której się spodziewałam, można by powiedzieć, że wyjaśnienie zagadki, kim był i co się z nim stało z Julianem Caraxem zostało podane mi na tacy, bez efektu wow. Niemniej, całą książkę czytało mi się bardzo przyjemnie.

    Czy przeczytam tę książkę kiedyś jeszcze raz? Wydaje mi się, że tak. Szczerze powiedziawszy to cieszę się, że nie przeczytałam jej te 10 lat temu, ponieważ mogłabym jej nie docenić tak, jak zrobiłam to teraz i przede wszystkim mogłabym jej nie zrozumieć. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest to lektura nieodpowiednia dla piętnastolatków, ale myślę, że lepiej kilka lat poczekać i w pełni odkryć, co kryje się za Cieniem wiatru.


Ocena: 6/10
Liczba stron: 520
Rok wydania: 2004
Cykl: Cmentarz Zapomnianych książek
 

kwietnia 02, 2021

#2 Lśnienie - Stephen King

#2 Lśnienie - Stephen King

kwietnia 02, 2021

#2 Lśnienie - Stephen King

    Nigdy nie ciągnęło mnie do horrorów w postaci książek, a i jeśli chodzi o filmy w tym gatunku to mam swoje ulubione podgatunki i rzadko robię od nich ustępstwa. Prawdopodobnie byłabym w stanie policzyć na palcach jednej ręki ile horrorów kiedykolwiek przeczytałam, i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby odpowiedź brzmiała "jeden", a konkretnie ten jeden, który chciałabym tu dzisiaj opisać.


    Kilka lat temu miałam postanowienie, żeby przeczytać jakąś książkę Stephena Kinga i udało mi się tego dokonać wraz z przewróceniem ostatniej strony książki Oczy smoka, ale od tego czasu autor nie zagościł w moim domu wcale. Dopiero kiedy dostałam na święta Bożego Narodzenia plakat-zdrapkę w książkowej tematyce, zdecydowałam się zapoznać z jego twórczością trochę bardziej.
"Umieranie jest częścią życia. Człowiek musi ciągle się na to nastawiać, jeśli chce osiągnąć pełnię osobowości. A choćby nawet trudno było zrozumieć fakt własnej śmierci, przynajmniej można się z nim pogodzić."
    Przyznam się, że prawdopodobnie nie chwyciłabym za tę książkę, gdyby nie wcześniej wspomniany plakat-zdrapka, a i tak nie byłby to jeden z moich pierwszych wyborów. Lśnienie przeczytałam bowiem dlatego, że podczas odwijania plakatu nieumyślnie zadrapałam akurat to pole i moja wewnętrzna estetka stwierdziła, że tak nie może być. A przecież nie mogę tego zdrapać całkowicie, jeśli książki nie przeczytałam, więc niejako zostałam zmuszona przez los do sięgnięcia po tę lekturę.

    Na filmie Lśnienie byłam w kinie podczas maratonu horrorów i... spałam. Pamiętam początek i koniec, a środek to dla mnie czarna dziura. Prawdę powiedziawszy to częściej chciało mi się na nim śmiać, niż czułam jakikolwiek strach, ale ja już tak mam z horrorami. Nie boję się ich. Zastanawia mnie też to, jak można się bać horrorów-książek, bo przecież na czytelnika nie wyskoczy nagle żaden potwór. I z takim podejściem zaczęłam czytać.

    Jack Torrance wraz z żoną i synem wyjeżdżają w góry do zamkniętego hotelu Panorama, gdzie Jack będzie sprawował funkcję dozorcy podczas zimy. Hotel, w którym rodzina ma przebywać ma swoją długą i mroczną historię, która wpłynie na rodzinę Torrance'ów w ogromnym stopniu, w szczególności na Danny'ego przejawiającego zdolności paranormalne.

    Chyba tylko chęć wydrapania tego pola na plakacie-zdrapce powstrzymała mnie przed rzuceniem tej książki w kąt i ogłoszeniem jej pierwszym DNFem* w tym roku. Ale od początku.

    King skorzystał z bardzo popularnego w horrorach motywu, a mianowicie motywu nawiedzonego domu. Panorama nie jest zwykłym hotelem i na wiele z jej klientów wpływa źle. Do tego dorzucamy pięciolatka z zdolnościami paranormalnymi zamkniętego w środku praktycznie przez całą zimę wraz z ojcem-alkoholikiem i jest pomysł na książkę. Nic specjalnego.

    Książka jest bardzo przegadana. Rozwlekłe, bardzo szczegółowe opisy, w większości niepotrzebne. Myślę, że gdyby je częściowo zredukować to tę samą historię można było przedstawić w powieści o 100 albo 150 stron krótszej, a ja jako czytelniczka nie byłabym tym zmęczona i zniechęcona. Denerwowała mnie też narracja, niewielka ilość dialogów i myśli bohaterów (niejednokrotnie zupełnie od czapy) wplecione w opisy. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Nudziłam się przez większość książki i dopiero ostatnie 50 stron trzymało mnie w jako takim napięciu i zaciekawieniu, jak to się wszystko skończy.

    Jednym z niewielu plusów Lśnienia jest kreacja bohaterów, akurat w mojej opinii to Kingowi wyszło. Wendy, która ostatecznie nie okazuje się taka, jak z początku się wydaje, Jack z jego demonami i Danny, pięciolatek z darem zostali dobrze opisani, chociaż ten ostatni ciągle wydawał mi się zbyt dojrzały jak na tak małe dziecko. Moją ulubioną postacią jest Hallorann, którego definitywnie było za mało.

    Nie rozumiem, dlaczego Lśnienie zbiera dobre opinie, ponieważ ja nie widzę w tej książce niczego pasjonującego i zasługującego na miarę bestsellera czy klasyka. Nie żałuję, że nie przeczytałam tej powieści wcześniej, ale cieszę się, że mam to już za sobą. Jestem pewna, że nigdy więcej do Lśnienia nie wrócę, bo nie ma po co. Nie polecam.


Ocena: 3/10
Liczba stron: 515
Rok wydania: 1977
Cykl: Lśnienie

Lśnienie | Doktor Sen  
Copyright © Let's read! , Blogger