Dziewczyna z konbini - Sayaka Murata
Bardzo dużo osób zachwyca się tą książką i nie powiem, że nie jest ona ciekawa, ale... w sumie to taki średniaczek. Jest sobie dziewczyna, która pracuje w konbini, czyli sklepie mniej więcej takim jak nasza Żabka. Niczego więcej nie chce od życia, nie potrzebuje urlopu, zamiast herbaty pije sam wrzątek. Inni ludzie kompletnie nie rozumieją tego, że właśnie taki sposób funkcjonowania jej odpowiada. I z jednej strony jest to książka, która skłania do refleksji nad własnym życiem, zapytaniem, czy pogoń za tym, co chcemy zdobyć jest naprawdę taka istotna, to osoby oczekujące po tej opowieści jakiejś akcji po prostu się rozczarują, gdyż nic takiego nie wystąpi. Dlatego - bez zachwytu z mojej strony, ale też nie mogę powiedzieć, żeby była to zła lektura.
Ocena: 5/10 | Liczba stron: 144
Vicious: Nikczemni - V.E. Schwab
Za książkę V.E. Schwab chwyciłam po wieeeeelu pozytywnych opiniach w Internecie. I wiecie co? Książka była taka sobie. Trochę denerwowało mnie przeskakiwanie między przeszłością i teraźniejszością, a żaden z bohaterów jakoś nie podbił mojego serca. Pomysł na fabułę wydawał się dobry, ale w ostateczności nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak na innych. Z tą autorką miałam do czynienia jeszcze przy okazji
Niewidzialnego życia Addie LaRue, ale też obyło się bez zachwytu. Także odpuszczę sobie inne jej książki.
Ocena: 5/10 | Liczba stron: 448
Przebudzeni - Colleen Houck
Z książkami Colleen Houck miałam styczność przy serii pt. Klątwa tygrysa, która ogromnie mi się podobały (ostatni tom wywołał we mnie morze łez). Od tamtego czasu nawet nie słyszałam, żeby w Polsce zostało wydane coś, co wyszło spod jej pióra, aż tu nagle się okazało, że owszem i to nawet trylogia. Przeczytałam pierwszy tom i podobał mi się, ale nie była to książka, która w jakikolwiek sposób wnosi coś nowego do książkowego świata. Ot, nastoletni romans z mitologią w tle.
Ocena: 5/10 | Liczba stron: 488
Stowarzyszenie umarłych poetów - Nancy H. Kleinbaum
Ta książka na mojej półce stała baaaaaaardzo długo, nawet kiedyś miałam do niej z dwa podejścia, ale nie doczytałam dalej, niż kilka pierwszych stron. I powiem tak - niczego w moim życiu ta lektura nie zmieniła. Nie wywołała we mnie żadnych głębszych emocji, żadnych refleksji. Jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie powinno pisać się książek na podstawie filmu.
Ocena: 5/10 | Liczba stron: 160
Śmierć pani Westaway - Ruth Ware
Autorstwa Ruth Ware przeczytałam w zeszłym roku książkę "
Pod kluczem" i trzymała mnie ona w napięciu niemal od początku do końca. W związku z tym byłam bardzo ciekawa innych książek autorki i tego, co może wymyślić. Nie było źle, ale nie było też najlepiej. Przede wszystkim powiedziałabym, że Śmierć pani Westaway jest raczej kryminałem niż thrillerem, a akcja znacznie mniej intryguje niż w "Pod kluczem". Ciekawie się czytało, ale bez większego parcia na poznanie zakończenia. Przede mną jeszcze jedna książka Ware, jestem ciekawa, czy bliżej jej będzie do Śmierci pani Westaway czy do Pod kluczem.
Ocena: 5/10 | Liczba stron: 480
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz