kwietnia 02, 2021

#2 Lśnienie - Stephen King

    Nigdy nie ciągnęło mnie do horrorów w postaci książek, a i jeśli chodzi o filmy w tym gatunku to mam swoje ulubione podgatunki i rzadko robię od nich ustępstwa. Prawdopodobnie byłabym w stanie policzyć na palcach jednej ręki ile horrorów kiedykolwiek przeczytałam, i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby odpowiedź brzmiała "jeden", a konkretnie ten jeden, który chciałabym tu dzisiaj opisać.


    Kilka lat temu miałam postanowienie, żeby przeczytać jakąś książkę Stephena Kinga i udało mi się tego dokonać wraz z przewróceniem ostatniej strony książki Oczy smoka, ale od tego czasu autor nie zagościł w moim domu wcale. Dopiero kiedy dostałam na święta Bożego Narodzenia plakat-zdrapkę w książkowej tematyce, zdecydowałam się zapoznać z jego twórczością trochę bardziej.
"Umieranie jest częścią życia. Człowiek musi ciągle się na to nastawiać, jeśli chce osiągnąć pełnię osobowości. A choćby nawet trudno było zrozumieć fakt własnej śmierci, przynajmniej można się z nim pogodzić."
    Przyznam się, że prawdopodobnie nie chwyciłabym za tę książkę, gdyby nie wcześniej wspomniany plakat-zdrapka, a i tak nie byłby to jeden z moich pierwszych wyborów. Lśnienie przeczytałam bowiem dlatego, że podczas odwijania plakatu nieumyślnie zadrapałam akurat to pole i moja wewnętrzna estetka stwierdziła, że tak nie może być. A przecież nie mogę tego zdrapać całkowicie, jeśli książki nie przeczytałam, więc niejako zostałam zmuszona przez los do sięgnięcia po tę lekturę.

    Na filmie Lśnienie byłam w kinie podczas maratonu horrorów i... spałam. Pamiętam początek i koniec, a środek to dla mnie czarna dziura. Prawdę powiedziawszy to częściej chciało mi się na nim śmiać, niż czułam jakikolwiek strach, ale ja już tak mam z horrorami. Nie boję się ich. Zastanawia mnie też to, jak można się bać horrorów-książek, bo przecież na czytelnika nie wyskoczy nagle żaden potwór. I z takim podejściem zaczęłam czytać.

    Jack Torrance wraz z żoną i synem wyjeżdżają w góry do zamkniętego hotelu Panorama, gdzie Jack będzie sprawował funkcję dozorcy podczas zimy. Hotel, w którym rodzina ma przebywać ma swoją długą i mroczną historię, która wpłynie na rodzinę Torrance'ów w ogromnym stopniu, w szczególności na Danny'ego przejawiającego zdolności paranormalne.

    Chyba tylko chęć wydrapania tego pola na plakacie-zdrapce powstrzymała mnie przed rzuceniem tej książki w kąt i ogłoszeniem jej pierwszym DNFem* w tym roku. Ale od początku.

    King skorzystał z bardzo popularnego w horrorach motywu, a mianowicie motywu nawiedzonego domu. Panorama nie jest zwykłym hotelem i na wiele z jej klientów wpływa źle. Do tego dorzucamy pięciolatka z zdolnościami paranormalnymi zamkniętego w środku praktycznie przez całą zimę wraz z ojcem-alkoholikiem i jest pomysł na książkę. Nic specjalnego.

    Książka jest bardzo przegadana. Rozwlekłe, bardzo szczegółowe opisy, w większości niepotrzebne. Myślę, że gdyby je częściowo zredukować to tę samą historię można było przedstawić w powieści o 100 albo 150 stron krótszej, a ja jako czytelniczka nie byłabym tym zmęczona i zniechęcona. Denerwowała mnie też narracja, niewielka ilość dialogów i myśli bohaterów (niejednokrotnie zupełnie od czapy) wplecione w opisy. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Nudziłam się przez większość książki i dopiero ostatnie 50 stron trzymało mnie w jako takim napięciu i zaciekawieniu, jak to się wszystko skończy.

    Jednym z niewielu plusów Lśnienia jest kreacja bohaterów, akurat w mojej opinii to Kingowi wyszło. Wendy, która ostatecznie nie okazuje się taka, jak z początku się wydaje, Jack z jego demonami i Danny, pięciolatek z darem zostali dobrze opisani, chociaż ten ostatni ciągle wydawał mi się zbyt dojrzały jak na tak małe dziecko. Moją ulubioną postacią jest Hallorann, którego definitywnie było za mało.

    Nie rozumiem, dlaczego Lśnienie zbiera dobre opinie, ponieważ ja nie widzę w tej książce niczego pasjonującego i zasługującego na miarę bestsellera czy klasyka. Nie żałuję, że nie przeczytałam tej powieści wcześniej, ale cieszę się, że mam to już za sobą. Jestem pewna, że nigdy więcej do Lśnienia nie wrócę, bo nie ma po co. Nie polecam.


Ocena: 3/10
Liczba stron: 515
Rok wydania: 1977
Cykl: Lśnienie

Lśnienie | Doktor Sen  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Let's read! , Blogger