Macie czasem tak, że czujecie przymus przeczytania książki jakiegoś autora, ale wiecie, że Wam się nie spodoba? Ja mam, a w szczególności z twórczością Neila Gaimana. Zaczęło się od książki pt. Gwiezdny pył, który przeczytałam, jak tylko się dowiedziałam, że film pod tym samym tytułem jest na podstawie powieści. Lektura mnie rozczarowała i był to jeden z tych momentów, w których ekranizacja okazała się lepsza niż książka. Potem dłuuugo nie miałam z Gaimanem do czynienia, do momentu, w którym postanowiłam przeczytać jego Mitologię nordycką, która okazała się średnia i Koralinę, której fabuła była w moim odczuciu płytka jak kałuża. Ale chciałam dać temu autorowi kolejną szansę, chociaż miałam przeczucie, że znów się zawiodę.
"Na blacie szafki tkwiła limonka - mały, zielony Budda.
- Zupełnie mi nie pomagasz - rzekł do niej. Zachowywał się niesprawiedliwie.
To była tylko limonka, nie miała w sobie nic szczególnego. Starała się, jak mogła."
Ojciec Grubego Charliego zmarł i chociaż nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego syn udał się na pogrzeb. Po uroczystości od swojej dawnej sąsiadki dowiedział się, że... ma brata i aby go wezwać musi przesłać mu wiadomość za pośrednictwem pająka. W chwili alkoholowego zamroczenia Charlie przekazuje życzenie poznania brata pająkowi i od tego momentu życie mężczyzny wywraca się do góry nogami.
Ciężko jest mi powiedzieć, co podobało mi się w tej książce, bo jeśli miałabym być zupełnie szczera to oprócz całkiem ciekawego pomysłu na fabułę to chyba nic. Pomysł Gaiman miał całkiem dobry, poznanie brata, o którym nie miało się pojęcia, ojciec-bóg mający tysiące lat, magi i czary, duchy, łapanie mordercy... Wszystko to mogłoby być bardzo ciekawe, ale niestety - dla mnie - nie było wcale. Musiałam niemal zmuszać się do dalszej lektury.
Bohaterowie byli irytujący. Począwszy od fajtłapowatego Charliego, który nie potrafił zawalczyć o swoje i walnąć pięścią w stół, przez Spidera, któremu wszystko w życiu się należało, nijaką Rosie - narzeczoną Charliego, Grahame Coats'a szefa-oszusta. Jakoś tak nikogo z nich nie można było polubić i mu kibicować. Jedyną bohaterką, która okazała się interesująca, była Daisy, a i to też dopiero w momencie, kiedy pojawiła się w zupełnie nowej roli.
Jedynym wątkiem, przy którym odczułam jakiekolwiek zainteresowanie było poszukiwanie mordercy przez Daisy. Zastanawiałam się, czy uda jej się dopaść złoczyńcę, czy może nie, co będzie z jej karierą w policji. Niestety, ta chwila dość szybko się urwała, bo inni bohaterowie weszli na scenę. I znów zmuszałam się do dalszego czytania i tylko odliczałam do końca książki. Szczęście w nieszczęściu było takie, że śledztwo zaczęło się gdzieś w 3/4 książki, więc już nie dużo zostało.
Po takiej krytyce pewnie się zastanawiacie, dlaczego nie porzuciłam tej lektury. Bo nie umiałam. Z reguły jest tak, że jak już zacznę jakąś książkę to muszę ją dokończyć, choćbym nie wiem, jak miała się męczyć. A najgorsze jest to, że mam w planie przeczytać jeszcze z dwie książki Gaimana, którymi inni ludzie się zachwycają. Nie wiem, czy jest jakiś autor, który dostał ode mnie tyle szans, mimo tylu rozczarowań.
Ocena: 3/10
Liczba stron: 344
PS. Nowe wydania książek Gaimana mała piękne, w moim odczuciu, okładki. Ale wersja Chłopaków Anansiego, z którą miałam (nie)przyjemność się zapoznać była tak brzydka... Grafik płakał, jak projektował.
Do mnie bardzo przemawia styl Gaimana. "Gwiezdny pył" był fenomenalny, chociaż zupełnie o czym innym i opowiedzianym w całkiem innym stylu niż film, więc nie dziwię się, że mógł cię rozczarować.
OdpowiedzUsuńFilm uwielbiam i zgadzam się, że książka jest zupełnie inna. Cieszę się, że komuś styl Gaimana się podoba, chociaż nie rozumiem dlaczego :)
UsuńKsiążka raczej nie dla mnie. Czasem tak mam, że książka mi się nie podoba, ale czytam ją do końca. Przymus? Chęć napisania krytycznej opinii? Trudno powiedzieć. Ale zwykle drugi raz już po tego autora nie sięgam. :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie mam chęci napisania krytycznej opinii, wręcz przeciwnie, bardzo chciałabym napisać recenzję pełną zachwytów.
UsuńDo Gaimana mnie ciągnie, opinie o jego książkach są często w pozytywnym tonie, opisy fabuły również sugerują, że powieść ma potencjał. Tylko podczas czytania coś między nami nie styka i nie ma chemii.
Podejrzewam, że dam mu jeszcze jedną, ostatnią szansę i albo się zachwycę, albo nasza wspólna historia dobiegnie końca :)
Nie znałam, nie miałam w planach, ale teraz nie jestem też przekonana ;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie - niczego nie stracisz!
UsuńJa i tak sprawdzę na własnej skórze czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńSłusznie! Każdy czytelnik jest inny i może być tak, że Ty będziesz zachwycona! :)
Usuń