czerwca 15, 2021

#PO5 Książki, przy których roniłam łzy

Cześć, 
pomyślałam, że dla urozmaicenia chciałabym stworzyć serię postów, które przedstawiałyby zestawienie pięciu różnych książek/serii/autorów... które z tego czy innego powodu zrobiły na mnie wrażenie. 

Dziś przychodzę z zestawieniem pięciu książek, przy których płakałam. Musicie wiedzieć, że ja raczej nie płaczę przy książkach ani filmach. 

Kolejność przypadkowa.


Merle i Szklane Słowo jest to trzecia część trylogii. I w zasadzie nie pamiętam z niej nic, oprócz tego, że akcja w przeważającej części dzieje się w Wenecji. I to, że poświęcenie jednego z bohaterów wycisnęło ze mnie łzy. 
Odrobinę kusi mnie, aby zrobić reread tej trylogii, ale boję się, że mój odbiór mógłby się zmienić i zatrzeć pozytywne wrażenie, które zostawiło po sobie pierwsze czytanie.



Nie wiem, czy jako pierwsze obejrzałam film czy przeczytałam książkę, ale historia kobiety, która straciła męża i zaczęła dostawać listy z zadaniami, które przygotował jej przed śmiercią wzruszała mnie bardzo. Do teraz mam tę na półce i jakoś nie mam ochoty się z nią rozstawać, mimo że od pierwszego przeczytania minęło już wiele lat.


Był czas, kiedy z przyjaciółką namiętnie czytałyśmy wszystkie książki Sparksa, zachwycając się oczywiście i marząc o pięknej (ale szczęśliwej!) miłości. Stało się tak, że obie zakochałyśmy się w książce Anioł Stróż i obie - a przynajmniej ja - płakałyśmy z powodu psa, który jest jednym z bohaterów powieści. Myślę, że warto byłoby zrobić reread tej książki i sprawdzić, czy wzruszy mnie ona tak samo, jak wtedy. 
Nie chcę spoilerować, więc nie powiem przy której scenie łzy lały mi się strumieniami, ponieważ kto przeczytał ten na pewno będzie wiedział. W każdym razie ciekawe w tym wszystkim jest to, że przepłakałam tę scenę przed właściwym przeczytaniem całości, ponieważ moja starsza siostra zdradziła mi cały ten fragment wieczór wcześniej, zanim zabrałam się za lekturę. Drugą ciekawostką jest to, że w nocy po tym, jak mi zdradziła część fabuły mówiłam przez sen, że nie będę czytać tej książki (zapewne po to, żeby nie przeżywać dramatu na nowo). Przeczytałam i więcej już nie płakałam. Myślę, że jest taki rodzaj smutku, którego nie da się wypłakać. 

Czwarty tom Klątwy Tygrysa i ostatni wydany w Polsce, wielka szkoda.
W każdym razie całą tę serię czytałam dwa razy, drugi raz w lato po maturze i opalając się na leżaku w ogródku wylewałam łzy. I to jaką ilość! Cała moja twarz była mokra i to nie jednokrotnie.
Podobno najlepiej człowiek opala się w wodzie, moja opalenizna z tamtego roku definitywnie potwierdza tę teorię. 




Zdarza Wam się płakać podczas lektury? A może mamy jakieś wspólne książki, podczas których wypłakiwaliśmy sobie oczy? Dajcie znać!

6 komentarzy:

  1. Nie czytałam żadnej z tych książek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :) A może masz jakieś książki, przy których płakałaś? Chętnie poznam tytuły!

      Usuń
  2. Anioł stróż to moja najukochańsza powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tych pięciu książek kiedyś czytałam Harrego Pottera, ale dawno dawno temu i nie przypominam sobie żebym wtedy płakała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry Potter <3 Raczej nie płaczę przy książkach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Twojej listy czytałam wyłącznie Pottera. Osobiście wolę kryminały i reportaże niż książki mogące wywołać we mnie łzy wzruszenia, ale nigdy się nie zamykam na nowe doznania czytelnicze, więc wszystko może się zdarzyć :) Pamiętam, że lektura "Pies, który jeździł koleją" mocno mnie wzruszyła i przelałam przy niej morze łez :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Let's read! , Blogger