lipca 31, 2021

#31 Więzień Labiryntu - James Dashner

    O książce, z której opinią dzisiaj przychodzę słyszałam już dawno. Nawet oglądałam film na jej podstawie, ale żebym ją przeczytała to złożyło się dopiero teraz. Pamiętam, że film na tyle mi się podobał, że obejrzałam trzy części w trzy kolejne wieczory, co raczej rzadko mi się zdarza. Czy książka też była dobra? Zapraszam do przeczytania recenzji.

"Zapomnij o dawnym życiu, rozpocząłeś nowe."

    Thomas budzi się w windzie, nie pamięta kim jest i skąd się tam wziął. Zna jedynie swoje imię. W końcu winda wyjeżdża na powierzchnię i dołącza do grupy chłopców zamieszkujących... Strefę. Strefa jest to kawałek terenu ulokowany pośrodku Labiryntu. Labirynt zamyka swoje ściany codziennie, a ci, którzy nie zdążyli z niego wrócić nie mają praktycznie żadnych szans na przeżycie. Thomas, jako świeżuch, musi przystosować się do nowego życia, w którym wszyscy Streferzy walczą o przetrwanie. Lecz dzieje się coś dziwnego. Następnego dnia po przybyciu Thomasa winda przywozi na powierzchnię jeszcze jedną osobę. Dziewczynę z tajemniczą wiadomością.

Znajdź wyjście albo zgiń.

    Autor miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę. Labirynt, z którego z pozoru nie ma żadnego wyjścia, mordercze stwory grasujące po labiryncie nocą, zagadka do odkrycia, zmuszenie grupy nastoletnich chłopców do nauczenia się, jak przetrwać bez dorosłych. Fajnie, ale jakoś coś między mną a książką nie kliknęło. Już wyjaśniam dlaczego.

    Przede wszystkim męczący slang. Świeżuch, klump, buldożerca, purwa (i jej wszystkie możliwe odmiany) - strasznie mnie to irytowało. Ze względu na fakt, że książkę posiadam w wersji elektronicznej i papierowej to najpierw zaczęłam czytać na czytniku. Po chwili stwierdziłam, że chyba z moją wersją elektroniczną jest coś nie tak i chwyciłam za papierową książkę, okazało się, że z ebookiem wszystko było w porządku, a dziwne słowa to nie jest żaden błąd. Po jakimś czasie trochę się przyzwyczaiłam, ale ostatecznie slang nie przypadł mi do gustu.

    Zirytowała mnie scena, która nastąpiła po pojawieniu się w Strefie dziewczyny. W pewnym momencie któryś z przebywających tam chłopców wypowiedział tekst, że pierwszy chce ją mieć. Jakby dziewczyna pojawiła się po to, by być zabawką dla dorastających młodych mężczyzn i spełniać ich różnorakie fantazje. Może powiecie, że jestem przewrażliwiona, że to tylko książka, ale jakiś młody chłopak kiedyś po nią sięgnie, utkwi mu ta scena w głowie i katastrofa murowana. 

    Zdziwiło mnie w książce też to, że Streferzy mieli zapewnione różne "wygody", między innymi dobrze wyposażoną kuchnię w mikrofalówkę, lśniące stoły itp. oraz mogli o różne rzeczy ułatwiające życie prosić i otrzymywali je za pomocą windy. Z jednej strony da się to wytłumaczyć, bo Labirynt nie powstał przecież sam z siebie i Stwórcy mieli nad nim kontrolę, a z drugiej strony psuło całe wyobrażenie o tym, że muszą nauczyć się, jak przetrwać. 

     Chociaż całość raczej nie trzymała mnie w jakimś szczególnym napięciu i bywały momenty, kiedy trudno było mi zachęcić się do dalszego czytania to ani trochę nie żałuję czasu spędzonego z tą książką. Końcówka sprawia, że zastanawiam się, co będzie się działo dalej i mam ochotę dać szansę następnym tomom, które już czekają na mojej półce.

Ocena: 5/10
Liczba stron: 424
Cykl: Więzień Labiryntu

Więzień Labiryntu | Próby ognia | Lek na śmierć | Rozkaz zagłady | Kod gorączki


2 komentarze:

  1. Podejrzewam, że ten slang i mnie by męczył... Pomyślę jeszcze, czy sięgać po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj dam sobie spokój z tą książką ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Let's read! , Blogger