Do zeszłego roku nie sądziłam, że będę się zaczytywała w książkach jakiegokolwiek polskiego autora. I wtedy weszła Aneta Jadowska cała na biało. Zaczęłam od Trupa na plaży, a skończyło się na tym, że w dwa miesiące za mną była też seria o Dorze Wilk, o Nikicie, o Witkacym i wszystkie dodatkowe, które związane były z Thornverse. Nie wspominam już o tym, że jak pojawiła się informacja o zbiorze opowiadań "Cud, miód, Malina" to z niecierpliwością czekałam na premierę. W tym roku swoją premierę miała pierwsza część serii Franek i Finka skierowanej do dzieci, czyli Cyrk martwych makabresek. Cóż, nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie.
"- Tak sobie myślę... - zaczął i natychmiast się zaciął.
- To zwykle bardzo dobry początek. Za mało ludzi myśli, gdybyś mnie pytał - stwierdził dziadek."
Pozwolę sobie wykorzystać opis książki, który przedstawi clue historii i nie zdradzi Wam za dużo z fabuły:
"Zbliżają się wakacje, a Franek i Finka mają je spędzić w cyrku ekscentrycznego dziadka, który potrafi czarować i wygląda jak skrzyżowanie Świętego Mikołaja z Willym Wonką. Tata bliźniaków uważa, że cyrkowy świat magii nie jest właściwym miejscem dla dzieci. Przez zaklęcia Franek i Finka nie pamiętają wizyt dziadka ani prezentu urodzinowego w postaci smoka, ale… to już wkrótce się zmieni. Rodzeństwo odkrywa swoje niezwykłe zdolności i poznaje istoty, o których czytało tylko w książkach. Ale czy talent do magii pozwoli im uratować umierającą mamę?"
To była naprawdę świetna lektura i wyśmienicie się przy niej bawiłam. Nieczęsto sięgam po literaturę dziecięcą, ale po tylu przeczytanych książkach Jadowskiej i po wielu przeczytanych pozytywnych recenzjach, nie mogłam się powstrzymać. Autorka po raz kolejny sięgnęła po motyw świata, do którego nie może przedostać się zwykły śmiertelnik, w związku z czym, aby dostać się do Cyrku Jutrzenka Baltazara Bączka należy przejść przez Bramę. Generalnie jest to fajny zabieg, który pozwala nam wierzyć, że gdzieś tam za zasłoną kryje się magiczny świat.
Bohaterowie - bomba. Franek i Finka są fantastyczni, chociaż finka rządzi! Ale myślę, że w następnych tomach Franek też pokaże na co go stać. Myślę też, że Baltazar Bączek jest takim dziadkiem, jakiego chciałby każdy z nas. Pomysłowy, przyjazny, inteligentny, no i ma swój własny cyrk! Przez książkę przewijają się także inni bohaterowie, nie wszyscy pozytywni, ale gwarantuję Wam, że cyrkowców Jutrzenki chcielibyście poznać osobiście. Fajne jest również to, że dzieci w Cyrku martwych makabresek nie są małymi przygłupami, tylko oryginalnymi i wyjątkowymi postaciami.
Książka porusza wiele różnych tematów. W tym trudnych, jak choroba mamy czy społecznych, jak fakt, że w cyrkach wykorzystywane są żywe zwierzęta, które niekoniecznie mają ochotę występować na scenie i są do tego zmuszane.
Jeśli dotychczas nie przeczytaliście Cyrku martwych makabresek to gorąco Was do tego zachęcam. Bawiłam się przednio i już teraz wiem, że trafi do moich ulubieńców tego roku. Następne książki z tego cyklu biorę w ciemno i się nie zastanawiam. Nie mogę się doczekać, aż autorka wypuści kolejną część z przygodami Franka i Finki. Polecam z całego serca!
Ocena: 8/10
Liczba stron: 368
Cykl: Franek i Finka
Cyrk martwych makabresek |