Zdarzają się książki, o których nie da się napisać żadnej długiej formy, a szkoda, żeby je tak zupełnie i całkowicie pominąć. Zastanawiałam się nad nazwą dla tej kategorii i jedyny wcześniejszy pomysł za bardzo kojarzył mi się z krótkimi, letnimi spodniami. Podczas szukania spotkałam się ze słowem "liliput", co w całkiem niezły sposób oddaje zamysł tej... serii. Także zapraszam Was do przeczytania dzisiejszych liliputów, czyli jednego akapitu dla każdej z przedstawionych książek.
Folwark zwierzęcy - George Orwell
Po przeczytaniu Roku 1984 Orwella wiedziałam, że muszę przeczytać też inne jego książki. Trochę zajęło mi zabranie się z Folwark zwierzęcy i mimo tego, że książka jest cienka to też długo zajęło mi zapoznawanie się z nią. Może to dlatego, że był to jeden z moich pierwszych audiobooków, a kompletnie nie jestem przyzwyczajona do tej formy. W każdym razie książka wywarła na mnie dość dużą ilość emocji. Podczas słuchania można było w łatwy sposób przełożyć sobie zachowanie zwierząt, które wypędziły swojego dotychczasowego "oprawcę" i same zajęły się opieką nad gospodarstwem, a także ich późniejszą przemianę, na zachowanie ludzi u władzy. Jeśli znacie fabułę to wiecie o co mi chodzi, a jeśli dopiero macie w planach Folwark zwierzęcy to podczas czytania na 100% zorientujecie się w czym rzecz. Przeraża mnie to, że zarówno Rok 1984 jak i Folwark zwierzęcy są aktualne.
Ocena: 7/10 | Liczba stron: 177
Zupa z ryby fugu - Monika Szwaja
Do Zupy z ryby fugu miałam kilka podejść. Nie dlatego, że mi się nie
podobała, ale w związku z tym, że zawsze była jakaś "ważniejsza"
lektura. Finalnie spięłam pośladki i dokończyłam czytanie. Podobała mi
się. Porusza bardzo ważne społecznie tematy, np. in-vitro, kłopoty z
zajściem w ciążę, wynajem brzucha. Monika Szwaja stworzyła
nietuzinkowych bohaterów, o indywidualnych charakterach. Sama fabuła
budziła we mnie wiele skrajnych emocji, a takiej przyjaciółki, jaką
miała Anita to nie chciałabym za żadne skarby świata.
Zupa z ryby fugu to fajna, lekka książka, ale z morałem.
Ocena: 6/10 | Liczba stron: 352
Cień i kość - Leigh Bardugo
W ostatnim czasie szał na książki Leigh Bardugo chyba lekko przygasł, chociaż zapewne znów wybuchnie. Uczciwie się przyznam, że książkę czytałam w lipcu 2021 roku i już trochę informacji o jej fabule wyparowało z mojego umysłu. Pamiętam, ze miała motyw miłosnego trójkąta, a uczucia głównej bohaterki dynamicznie się zmieniały. Cień i kość jest książką fantasy, więc do wątku miłosnego trzeba jeszcze dodać elitarną grupę Griszy, która posługuje się magicznymi umiejętnościami. Leigh Bardugo miała całkiem fajny pomysł na fabułę, ale pierwszy tom nie zainteresował mnie na tyle, żeby chwycić za dalsze części. Moooooże kiedyś z braku lepszych lektur do tego wrócę, ale jakoś niespecjalnie się do tego palę.
Ocena: 6/10 | Liczba stron: 288
The Kissing Booth - Beth Reklees
Zazwyczaj unikam czytania książek, zanim obejrzę film/serial, ale w tym przypadku stało się odwrotnie. Czy żałuję? Nie, zarówno książka jak i serial mają swoje wady i zalety. Kiedy zaczynałam czytać "The Kissing Booth" szukałam czegoś lekkiego, nad czym nie trzeba się zastanawiać i wytężać umysłu. Dostałam to, czego chciałam. W książkę Beth Reklees wchodzi się jak w masło, chociaż nie jest to literatura wysokich lotów. Zdaję sobie sprawę, że moja ocena jest raczej niska, ale w tym przypadku to jest mocne 4, a nie takie, które wskazuje, że szkoda na tę pozycję papieru.
Ocena:
4/10 |
Liczba stron: 400
Denat wieczorową porą - Aneta Jadowska
Do serii książek o Garstce z Ustki mam ogromny sentyment ze względu na kilka rzeczy. Po pierwsze dlatego, że wielokrotnie już w Ustce byłam i bardzo podoba mi się to miasto, dodatkowo bardzo lubię czytać książki, których akcja dzieje się w miejscach, w których byłam i które już trochę znam. Po drugie, od pierwszego tomu tej serii, czyli Trup na plaży i inne sekrety rodzinne zaczęła się moja przygoda (wziąż rozwijająca się) z literaturą polskich autorów, których dotychczas unikałam jak ognia. W każdym razie trzeci tom (i prawdopodonie ostatni) historii Garstek podobał mi się, domykał wiele wątków rozpoczętych w poprzednich dwóch częściach. Jeśli szukacie jakiegoś kryminału ze sporą dozą wątków obyczajowych to jest to seria dla Was. Polecam.
Ocena: 6/10 | Liczba stron: 320
O, a mnie Bardugo porwała. Co prawda faktycznie trylogia Griszy nieco mniej niż Szóstka Wron, ale ostatecznie przyznaję, że sama byłam zaskoczona jak dobrze mi się to czytało. ;)
OdpowiedzUsuńMuszę za to wrócić do książek Anety Jadowskiej! Niedawno skończyłam trylogię o Nikicie i chociaż początek był niełatwy, to później niesamowicie się wkręciłam!
No i od dawna kusi mnie Orwell. Znowu. Ale teraz nie wiem czy jest dobry czas na tę lekturę...
Trylogię o Nikicie powinno się czytać po Dorze Wilk, ale z tego, co pamiętam to w Nikicie nie było jakoś specjalnie dużo spojlerów, więc chyba niczego nie straciłaś. Mnie książki Anety Jadowskiej bardzo się podobają, mają może czasem słabsze momenty, ale co nie ma? W każdym razie z jej aktualnie dostępnych książek została mi tylko do przeczytania ostatnia część trylogii Szamańskiej. Nie spodziewałam się, że jakikolwiek polski autor/autorka trafi tak bardzo w moje gusta.
UsuńOrwell... Polecam gorąco :)
Do książek George Orwell'a chętnie wrócę :)
OdpowiedzUsuńBoszsz, nie czytałam Folwarku 🤦🏼♀️O Jadowskiej czytałam dużo pochwał, ale pierwsze spotkanie wciąż przede mną.
OdpowiedzUsuń