Jestem introwertyczką. Byłam nią od zawsze, a uświadomiłam sobie to dopiero wtedy, kiedy po raz kolejny po spotkaniu ze znajomymi musiałam trochę odpocząć od nich w zupełnej ciszy i pobyć sama ze sobą. Przebywanie we własnym towarzystwie kompletnie nie jest dla mnie problemem. Pominę milczeniem również fakt, że kiedy moi rówieśnicy balowali w piątki i soboty w dyskotekach to ja wolałam spędzać wieczór z książką. Zawsze też byłam aktywna w różnych wydarzeniach typu szkolne akademie, ale zamiast na scenie wolałam być za kulisami. Przykładów mojego introwertyzmu mogłabym wymieniać i wymieniać, ale nie o to tutaj chodzi. Przyszłam opowiedzieć wam o książce napisanej przez skrajną introwertyczkę, która postanowiła zmienić swoje życie.
"A zatem ktoś uznał cię za idiotkę. Koniec. Życie płynie dalej. Na świecie żyją miliony ludzi, z całą pewnością trafi się ktoś, kto uzna cię za idiotkę i nic wielkiego się nie stanie."
Jess postanowiła odwrócić swoje życie do góry nogami i przez rok zachowywać się zupełnie odwrotnie do tego, jak było to dotychczas. Jessica dała sobie rok na zachowywanie się jak ekstrawertyczka – poznawanie nowych ludzi, występowanie na scenie, wyjeżdżanie w pojedynkę, w skrócie – chciała wyjść ze swojej strefy komfortu, space bubble, przełamać postawione sobie samej bariery. Chciała przekonać się, czy ludziom odważnym funkcjonuje się w świecie łatwiej.
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Popełniłam błąd nie wczytując się w opis książki przed lekturą, ponieważ myślałam, że będzie to fikcja literacka, a nie relacja z życia autorki. Ale był to błąd, którego wcale nie żałowałam, ponieważ tę książkę czyta się tak, jakbym na żywo słuchała autorki i jej opowieści o roku, w którym postanowiła być ekstrawertyczką. Rzadko kiedy jestem w stanie wczuć się w czyjąś postać, ale przy czytaniu „Ekstra rok z życia introwertyczki” co chwilę w mojej głowie pojawiała się myśl „o kurczę, też tak mam!”. Fajnie tak się dowiedzieć, że nie tylko mnie przerażają pewne czynności, które innym przychodzą bez większego trudu. Co prawda czasem miałam wrażenie, że autorka nie jest tylko „zwykłą” introwertyczką, a bardzo skrajną, w kierunku fobii społecznej. Choć Jessice Pan rok próby życia jak ekstrawertyczka dość mocno pomógł to jeśli np. płaczecie przed próbą wykonania telefonu do jakiejś instytucji to rozważcie wizytę u psychologa. Taka konsultacja na pewno nie zaszkodzi, a jedynie pomoże. Podczas lektury często też śmiałam z przygód autorki, w końcu nikt nie powiedział, że wszystko szło gładko jak po maśle! Ale żeby przekonać się, co autorce wyszło, a co nie to musicie sami sięgnąć po tę książkę.
Trochę brakowało mi reakcji najbliższych autorki na jej eksperyment z zmianą życia. Zdarzały się fragmenty, kiedy opowiadała o tym, że mąż pomagał jej się przygotować do występu na scenie, ale nie było nic o tym, co myśli on na temat całego tego życiowego przewrotu. W końcu nie codziennie nasza połówka postanawia zmienić się o 180 stopni, samotnie podróżować i chodzić na przyjacielskie randki. Jednakże to tylko drobny minus, który nie wpływa na ogólny odbiór książki.
Ogromnie żałuję, że wydawnictwo i tłumacz nie zdecydowali się na pozostawienie oryginalnego tytułu tej książki. „Sorry I'm Late, I Didn't Want to Come: One Introvert's Year of Saying Yes” (w moim luźnym tłumaczeniu - Przepraszam, że się spóźniłam, nie chciałam przyjść: rok mówienia „tak” introwertyczki). Pierwsza część tytułu idealnie odzwierciedla moje odczucia względem różnych spotkań grupowych. Nasz tytuł też jest fajny, ale oryginalny to esencja introwertyzmu.
Jeśli szukacie czegoś lekkiego, co powoli Wam odetchnąć od własnego życia, a i być może zainspirować Was do działania – ta książka jest dla Was. Po długich zimnych miesiącach fajnie jest chwycić za książkę, która opowiada o prawdziwych wydarzeniach i prawdziwej przemianie osoby, z którą utożsamić może się każdy (no dobra, każdy introwertyk). Polecam gorąco, mnie „Ekstra rok z życia introwertyczki” bardzo się podobał.
Ocena: 6/10
Liczba stron: 360
Liczba stron: 360
Rzadko czytam literaturę faktu, może właśnie pamiętniki są jakimś wyjątkiem - ten wydaje się całkiem zabawny. Czasem taka zmiana następuje samoistnie. Kiedy poznałam mojego męża, był totalnym introwertykiem - był w stanie czekać kilka dni do naszego spotkania, żebym to ja zadzwoniła w jakiejś sprawie na infolinię czy przekazywał mi numer, żebym zamówiła nocleg. Praca zmusiła go do coraz większego zaangażowania na spotkaniach i przełamania się podczas wypowiedzi w większym gronie, a od niedawna jest kierownikiem kilkunastoosobowego zespołu - a ja nie pamiętam, kiedy ostatnio sama załatwiałam coś w jego imieniu - mało tego - coraz chętniej daję mu telefon, żeby to on zadzwonił, jak na przykład mam problem z zamówieniem ze sklepu internetowego :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki. Ekstra rok dla introwertyczki będzie najgorszym rokiem ekstrawertyczki hah :D
OdpowiedzUsuń