kwietnia 15, 2022

#50 Rebeka - Daphne du Maurier

    Macie takie książki, za które raczej nie chwycilibyście, gdyby nie zmusił Was do tego los? Ja tak, najczęściej są to te związane z plakatem-zdrapką. Tak jakoś wyszło, że większość z tytułów na nim umieszczonych raczej nie była na mojej czytelniczej liście, ale wyszło, jak wyszło. Przynajmniej mogę w pewnym stopniu poszerzyć moje horyzonty czytelnicze, bo chęć zdrapania pola jest ogromna. Stało się też tak, że Rebeka, o której dzisiaj Wam opowiem, została przepięknie wydana w serii butikowej Albatrosa, a jako okładkowa sroka nie mogłam przejść obok tego obojętnie. 

"Jakby to było dobrze - powiedziałam impulsywnie - żeby wynaleziono sposób na przechowywanie wspomnień podobnie jak perfum. Tak, żeby się nie ulatniały i nigdy nie spowszedniały i żeby w dowolnej chwili można było odkorkować butelkę i przeżywać ten moment na nowo."

    Główna bohaterka podróżuje wraz z panią van Hopper jako dama do towarzystwa. Podczas pobytu na Riwierze Francuskiej poznaje pana Maxima de Wintera, zamożnego wdowca. Po bardzo krótkiej znajomości dziewczyna zgadza się za niego wyjść. Po poślubnej podróży małżeństwo przyjeżdża do Manderley, rodzinnej posiadłości pana młodego. Wraz z powrotem do domu główna bohaterka zostaje pozostawiona sama sobie, pan de Winter zmienia się nie do poznania, a w ogromnym majątku można wciąż wyczuć poprzednią żonę Maxima - Rebekę, która rok wcześniej zginęła w tajemniczych okolicznościach. Wszyscy kochali poprzednią żonę pana domu, czy nowa pani de Winter odnajdzie swoje miejsce w Manderley?

    Fabuła książki całkiem mi się podobała, chociaż myślę, że określanie jej jako powieści gotyckiej jest odrobinę nad wyraz. Raczej nie czułam żadnego większego niepokoju związanego z wydarzeniami, które dzieją się na kartach Rebeki. Chociaż przyznaję się, że wraz z rozwojem historii byłam coraz bardziej zaangażowana i wyczekiwałam odkrycia wszystkich tajemnic kryjących się w Manderley. Nie mogę powiedzieć, że domyśliłam się prawdy, a jest ona całkiem zaskakująca. Już pod koniec książki byłam ogromnie zaciekawiona, jak to wszystko się skończy i czy zostaną domknięte wszystkie wątki.

    Trochę wkurzała mnie główna bohaterka. Niestety, nie mogę podać Wam jej imienia, ponieważ żadna z pozostałych postaci nie zwraca się do niej używając go. Denerwowała mnie swoim zachowaniem wiecznej ofiary losu i trochę czekałam, aż zacznie przepraszać wszystkich dookoła za to, że żyje. Nawet swojemu mężowi pozwalała się traktować jak dziecko. Uważam, ze była także trochę niedomyślna, ale zdradzenie Wam dlaczego sprawi, że będę musiała zaspojlerować Wam część fabuły, a bardzo tego nie chcę.

    Rebeka podobała mi się, chociaż liczyłam na odrobinę więcej, niż to, co dostałam. Nie czułam żadnego podskórnego lęku, którego się spodziewałam, ale rozwinięcie fabuły częściowo zrekompensowało mi wszystkie wcześniejsze niedociągnięcia. Warto jest się zapoznać z tą historią, chociażby dlatego, by wyrobić sobie o niej własne zdanie, bo wiem, że są fani książki Daphne du Maurier.

Ocena: 6/10
Liczba stron: 448

Kirke | Pieśń o Achillesie | Rebeka | Moja kuzynka Rachela | Trzynasta opowieść | Była sobie rzeka | Czarne skrzydła czasu | Syrena i pani Hancock | Milczący zamek | Oberża na pustkowiu | Cztery muzy | Zapomniany ogród

2 komentarze:

  1. O widzisz, ja byłam absolutnie zachwycona tą książką, zwłaszcza narracją trybu przypuszczającego - nigdzie wcześniej się z tym nie spotkałam i tym, że uczucie zagrożenia jest budowane bez wydarzeń, a samą tylko atmosferą zamku i otoczenia (wiatr jak zimne dłonie itp.). Spodobało mi się to, że Rebeka jest obecna wszędzie, ale jej nie ma, że ciągłe porównywanie młodej żony Maxima do niej jest budowane na tym kontraście. Ta jest żywa, ale bezimienna, Rebeka martwa, ale z imieniem. Tamtej nie ma, ale jest obecna w każdym miejscu domu. Do tego wszystkie te nawiązania do Jane Eyre (tajemnica dużo starszego męża, pośpieszny ślub, odkrycie tajemnicy, pożar, część zamku, do której nie należy wchodzić itp) - dla mnie ta książka była absolutnym zaskoczeniem. Polecam Ci dwuodcinkowy film z aktorem, który grał Bołkońskiego. Alessio Boni jest przecudownym Maximem, nawet jeśli twórcy filmu trochę podrasowali zakończenie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać. Brzmi ciekawie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Let's read! , Blogger